Informacje o blogu

Bez taryfy ulgowej

Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 3166 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

 

 

 Czak Noris jako jedyna osoba na świecie wie gdzie się podziały tamte prywatki, jego niesamowite przejście gry "Mario" w lewo przeszło już do historii, ale już z kretesem poległ, gdy próbował ukończyć "Football Managera". Już ten fakt wskazuje dobitnie jak świetną grą jest ten tytuł. Osobiście uważam CMa/FMa za grę doskonałą. Dlaczego? Postaram się to wyjaśnić w miarę mych skromnych możliwości. Zapraszam do lektury.


 

 POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI... 

 Na początku lat 90tych podstawową zabawką dla mnie był mały, cieniutki śrubokręt,  oraz magnetofon wpięty w Commodore 64. "Grzejniczek" (z racji tego iż zasilacz tego high-tech sprzętu potrafił ogrzać pomieszczenie 2x3 metra), jak pieszczotliwie nazywałem mój pierwszy komputer, służył mi wyłącznie do zabawy - nigdy nie zapomnę jak zagrywałem się w produkcje takie jak "Silent Service", "Sim City", "The Great Gianna Sisters", "Microprose Soccer", "Pirates" (gdy już "dorobiłem" się stacji dysków) oraz dziesiątki innych tytułów. Cudowne i kolorowe światy pośród okolicznej szarzyzny.

 Wymienione powyżej tytuły najbardziej wryły mi się w pamięć - z prozaicznego powodu - klepałem w nie bez opamiętania. I nagle, w jednym momencie, przestały dla mnie istnieć. Zakochałem się bowiem bez pamięci w ... komputerowych menadżerach piłkarskich! "Footballer of the year" 1 i 2, "Soccer 7" czy trylogia "Football Manager" (tytuł jakby znajomy, prawda? :)) powaliły mnie, dzieciaka, na kolana. To było to! Kwitnąłem przy nich godzinami (znaczy, na ile czas pozwalał - były i obowiązki szkolne, domowe, a także boisko), prowadząc różniste zespoły ku wiecznej chwale i glorii. Z wypiekami na twarzy przekopywałem słownik języka angielskiego w poszukiwaniu całej masy nieznanych mi słów. Ogarnęła mnie zupełna menadżeromania - powtarzam, inne tytuły przestały się już liczyć zupełnie! Tak nastał rok 1994...

 

 

...ORAZ NIECO PÓŹNIEJ...

 

 W owym pamiętnym (MŚ w USA!) roku zostałem, na krótko niestety, szczęśliwym posiadaczem Amigi 500. Co to była za maszynka, z tej "przyjaciółki"! Obłędny dźwięk, świetna grafika - cudo po prostu! Tak się dziwnie dość złożyło iż byłem na, jak się okazało tymczasowym, etapie rozbratu z menadżerkami. Tłukłem ambitnie w całą masę gier wszelakiego rodzaju - głównie sportowe, symulatory, strategiczne czasem i zwykłe naparzanki. To z tamtych czasów pochodzi kultowe w niektórych kręgach zdanie - My brother is Live External Disc Changer. Dokładnie tak. Młodszy brat używany był zazwyczaj jako żywa zmieniarka dyskietek - taki "Mortal Kombat 2" (ilości dyskietek już dokładnie nie pamiętam) był na kilku nośnikach, którymi trzeba było nieustannie "żonglować". Żyłbym sobie z tą Amisią jeszcze kilka lat zapewne, ale starszy brat przytargał pewnego dnia do domu dwa solidne kartony, a w nich ...

 

 

... I PÓŹNIEJ.

 

 A w nich magiczna skrzynka (zwana niezbyt fachowo "komputerem osobistym 486 DX2 80") oraz monitor 14". To już nie były przelewki, to już nie był sprzęt idioto-odporny. Pod czujnym i fachowym okiem brata-przewodnika zgłębiałem tajniki DOSa, Windozy 3.11, a gdy go nie było - napieprzałem w gry.

 Kontynuując mój rozbrat z menadżerami wciąż tłukłem wszystko poza nimi. Do czasu. Kanałami pirackimi (takie to były czasy niestety) trafiła na mój dysk gra "Premier Manager 3". I stało się. Poległem już na amen. Gdy teraz sobie przypomnę te przepychanie się łokciami byle się wydostać z Conference League, to ... gorąco mi się robi! Ależ ta gra dostarczała emocji! Ciupałem więc w to, ciupałem... Zdobywałem kolejne puchary, biłem kolejne rekordy (gdzieś mam zapiski w zeszycie z tego okresu, a o ile dobrze pamiętam, to niejaki Harkness z prowadzonego przeze mnie Liverpoolu nastukał w 56 meczach sezonu jakieś 113-117 goli :)), zatracałem się zupełnie w tym cyfrowo stworzonym świecie.

 Rok 1995 przyniósł zaś grę, którą pokochałem od pierwszego uruchomienia, a której kolejne odsłony uwielbiam i ubóstwiam. Grę, która jest do dziś moją jedyną"kochanką" (gdy to przeczyta moja Narzeczona to urwie mi cojones i pójdę śpiewać u Rubika).

 

 MISTRZ MISTRZÓW - OLD CHAMPIONSHIP MANAGER / FOOTBALL MANAGER

 

 Gdy pierwszy raz uruchomiłem CMa, kilka lat wcześniej, to nie mogłem się do niego przekonać. Dopiero "Championship Manager 2", wydany w roku 1995, pochłonął mnie bez reszty. Graficznie, w mojej opinii, prezentował się zupełnie nijako. Surowa oprawa wizualna wprost odrzucała od monitora. To na początku. Ale gdy się wgrałem... Rany bose, ale ja w tych czasach mało spałem :). Pamiętam jak dziś pierwsze trofeum zdobyte moich ukochanym Arsenalem - puchar Anglii w sezonie 1997/98. Biegałem wtedy po domu i zdzierałem japę jak obłąkany! To wtedy Rodzice zaczęli podejrzewać że spłodzili coś co na pierwszy rzut oka przypomina człowieka, ale jakby bliżej poznać, to ma jednak również coś z pralki i telewizora marki Rubin (Rodzicie ubolewają nade mną do dnia dzisiejszego :) ).

 

 


 „Championship Manager 2” zmienił mój sposób postrzegania menadżerów piłkarskich bezpowrotnie. Na dalszy, nieistotny zupełnie plan, zeszła oprawa graficzna, muzyczna. Grywalność była i jest najważniejsza. A TCM (True Championship Manager, czyli jedynie słuszny menadżer autorstwa SI) miodnością zalewał mnie nieustannie.

Ja grałem w CMa, CM grał na moich emocjach. Radość z kolejnych zdobywanych trofeów była i jest bezgraniczna. Odkąd gram w menago, a gram już około 18-20 lat (nie pamiętam dokładnie) - cieszy mnie każdy zdobyty wirtualnie pucharek - niezależnie od tego w jakiej gram lidze, jakim klubem czy reprezentacją. Poważnie. Nie mam pojęcia jak tej grze udało się zawładnąć moimi uczuciami, ale dokonała tego i cieszy mnie to niezmiernie i niezmiennie.

Po „Championship Manager 2” przyszła kolej na „Championship Manager 2 : 97-98”. I tutaj gra zmasakrowała mnie swoją przepotężną grywalnością. Tłukąc kolejne sezony klubem Manchester City zatracałem się coraz bardziej w tej jakże „nierealnej rzeczywistości”. Nieustannie układałem sobie w głowie skład meczowy na kolejne spotkania, ewentualne transfery, zastanawiałem się czym zaskoczy mnie najbliższy przeciwnik. Mijały kolejne lata w grze, a mnie wciąż było mało. Gdy mój ManC zdobył wszystko co tylko dało się zdobyć - nastąpiła zmiana klubu na inny. I kolejna gonitwa za sukcesami. I tak w koło macieju - wciąż i wciąż, od nowa. Co znamienne - nie zauważałem zupełnie błędów w oprogramowaniu - co mi tam pacze czy inne wynalazki. Gra była dla mnie pozbawiona jakichkolwiek wad. Wiesza się? Cóż z tego, wczytam ją sobie za moment jeszcze raz. Save się nie wgrywa? To stworzę sobie nowy. Ta „filozofia” gry została mi do dzisiaj. Człowiek jest tylko człowiekiem i popełnia błędy - a że popełnił też CMa, więc wybaczam mu zupełnie wszelkie niedoróbki.

Mijały lata, a ja wciąż tkwiłem w świecie CMa 2 : 97/98 - mimo tego iż wychodziły nowe wersje. I cóż z tego. W roku 2000 odkryłem (dość późno, ale jednak) uroki internetu. Namierzyłem stronkę „Liga Championship Managerów” i wtedy dotarło do mnie jak wielu zwolenników w naszym kraju ma ta gra. Skontaktowałem się nawet z tym serwisem i rzuciłem propozycję założenia i prowadzenia przeze mnie działu CM Retro. Moja inicjatywa spotkała się ze sporym zainteresowaniem ze strony LCM, niestety nastąpiły pewne przeszkody - straciłem kontakt z i-netem i cały plan spalił na panewce (uroki internetu przez modem i wysokich rachunków telefonicznych). Patrząc z perspektywy czasu - wielka szkoda. Mogłem zaistnieć przecież na scenie CMowej (ciekawe czy ktokolwiek pamięta mnie i całą tę akcję?).

W 2002 roku udało mi się podpisać kontrakt roczny z armią naszego cudnego kraju, po czym odbył się transfer mej skromnej osoby na linii „dom w Pucku” a „JW1386 w Bydgoszczy” . 12 najbliższych miesięcy wykopało mnie z orbity wokółCeeMowej - a w roku 2001 ukazał się "Championship Manager 2001-02", do dziś uznawany przez wielu za niedościgniony wzór gry typu menago. Ja do momentu powołania do kadry klubu Armia wciąż siedziałem nad CM2.

 

 


 Armia wykopała mnie na wolny rynek transferowy w maju 2003 roku. Niemalże natychmiast po powrocie do domu stałem się szczęśliwym posiadaczem gry„Championship Manager 2001-02”. To już był zupełny nokaut... Świat cieszył się już wkrótce grą „Championship Manager 2003-04” a ja dopiero odkrywałem uroki sezonu 2001-02. Ale jakie to były uroki! Gra połknęła mnie, przeżuła i wypluła tylko po to, by po chwili pożreć mnie na nowo. Takie programistyczne perpetuum mobile. Z dobrym znajomym graliśmy na jednym kompie - ja Celtic, on Rangers. Ja Juve, on Real Madrid. Ja repreza Hiszpanii, on repreza Włoch. Co to były za sezony! Nieustanna walka o dominację w LM, w MŚ czy w ME! I pieprzyć internet - siedzieliśmy obok siebie, sączyliśmy piwo i gra szła aż miło! O ile dobrze pamiętam to wtedy kupowało się takich kopaczy jak Saviola, Harasimowicz, Świętochowski, Tsigalko, Constanzo, Aghahowa (możliwe że nazwisko przekręciłem) czy Okoronkwo.

Czas mijał, włosy mijały... Kolejnym tytułem CeeMowskim który wpadł w moje łapki był „Championship Manager 4: 2003/04”. Grafika/dźwięk wciąż w epoce kamienia łupanego, za to grywalność - na niedostępnym dla żadnej innej gry poziomie! AS Roma - mój pierwszy klub w nowym dla mnie CeeMie. Evandro Roncatto - mój pierwszy „talent” w nowym CeeMie. Puchar UEFA 2007 - moje pierwsze trofeum w nowym CeeMie. Pamiętam to wszystko jakby to było dzisiaj. Niesamowite! Nie ma i nie było innej gry która by potrafiła tak wessać mnie swój świat.

 

 

 Zawirowania wokół SI oraz zmiana tytułu "Championship Manager" na "Football Manager" obeszły mnie średnio. Dlaczego? Wciąż grałem w CM03/04, nic innego mnie nie interesowało. Pierwsze screeny z FMa zobaczyłem gdzieś tak pod koniec 2005 roku. Wiedziałem doskonale że to gra SI, ale... cóż. Coś mnie odrzucało od tej gry. Ciężko to określić. CM03/04 miał wszystko to czego chciałem. Slogany reklamowe zawsze obchodziły mnie tyle co wczorajszy śnieg. A mój Evandro Roncatto dla Milanu tłukł już po 30 bramek w lidze na sezon. Do czasu. Nadszedł rok 2008, a z nim nowa gra ze stajni Sports Interactive...

 

 


Football Manager 2008" wciągnął mnie w swój świat momentalnie. Paczuszka z grą trafiła do mnie 8 listopada 2007 roku (zamówienie złożyłem tydzień wcześniej). Drżące me rączki rozpipcyły karton i wyciągnęły ze środka trzy egzemplarze (dwa dla znajomych) świeżutkiego eFeMka.

Instalacja przebiegła sprawnie, gra uruchomiona i ... Nie ma mnie dla nikogo przez najbliższe godziny! Na pierwszy ogień poszła liga skopana naszego kraju i Lechia Gdańsk. Wygrywałem, przegrywałem, remisowałem. Sezon gonił sezon, czas biegł jakimś dziwnym torem - w ciągu 24 godzin każdej doby musiało mi starczyć czasu na spanie, jedzenie, pracę, potrzeby fizjologiczne i FMa. Więc pobudka o 6, śniadanko i myjka, do pracy, po pracy o 15-16, obiadek i myjka, FM do północy, 1 w nocy, spać. Magiczne, zamknięte koło. Gdzieś tam w tym całym galimatiasie znajdowałem też czas dla rodziny, znajomych, airsoft czy wypady do knajpy na bilarda.

Lechia awansuje do Ekstraklasy już w sezonie 2007/08. Zdobywa majstra Polski w trzecim sezonie od rozpoczęcia gry. Po kilku latach dominacji w kraju przychodzi pierwszy tryumf w Europie - puchar UEFA trafia do Gdańska. W roku 2020 cieszymy się ze zdobycia pucharu Ligi Mistrzów. Ja sypiam po 5-6 godzin na dobę, wystarczy.

Rozpoczyna się latanie po stronach internetowych - ściąganie kitspaków, fejspaków, logopaków, skórek. Razem ponad 1GB danych, ponad 37.000 plików. W zasadzie nie jest to wszystko jakoś szczególnie potrzebne, niemniej jednak w pewien sposób buduje to klimat. Wady i zalety gry? A na co mnie takie rozstrząsanie o zadach i waletach? Gra się świetnie i tyle. A że czasem się aplikacja powiesi? Cóż z tego - wtedy jest czas na przekąszenie czegoś czy zrobienie kawy. Kolejne patche mimo tego ściągałem, skoro wychodzą, to dlaczego by ich nie poinstalować, myślałem. I tak sobie trwaliśmy w pełnej symbiozie do czasu aż SI wypuściło na rynek nową część.

 

 

  Pierwszego października 2008 roku złożyłem zamówienie na gram.pl. Paczuszka trafiła do mnie po prawie dwóch miesiącach oczekiwaniach - nie pamiętam dokładnie, ale około 20 listopada. W paczuszce - ponownie trzy egzemplarze gry. Jeden kolega gra w menago tyle czasu co ja (czyli od C64) a drugi został "wkręcony" przez nas w okolicach 2001 roku.

Ha! "Football Manager 2009" w moich łapach! Po instalacji szybkie "przeklikanie" do meczu, by zobaczyć ten jakże szeroko reklamowany tryb 3D. I wiecie co? Spodobał mi się od razu. W poszanowaniu miałem jego jakość, która prezentowała się tak, jak w grach sprzed dekady. I cóż z tego że Ronaldinho poruszał się po placu gry jakby miał artretyzm? Niby osławione kulki były/są realistyczniejsze? Prawda - kwestia to gustu. Jeden woli tryb kulkowy, inny 3D - i niech tak zostanie, najważniejsze że mamy wybór, tryb 3D nie został wciśnięty na siłę każdemu, jest OPCJĄ! Mnie osobiście ucieszył ogromnie - moja wymęczona wyobraźnia nagle mogła nieco odsapnąć - musiałem sobie od teraz wyobrażać znacznie mniej. Ludki biegały sobie koślawo po placyku, kopiąc białą kulkę. I dobrze, wystarczy, czego chcieć więcej?

No właśnie. Czego... FM2009 odebrałem ogólnie z mieszanymi uczuciami. Coś mi nie dawało w nim spokoju, czegoś jakby zabrakło. Ale i tak rozegrałem jednym zespołem (VfL Osnabruck) wiele sezonów (2008/9 - 2021/22), czyli jednak magia wciąż działała. Grałem więc sobie w szczęściu i radości. Poprzedni FM powędrował na półeczkę, normalna u mnie kolej rzeczy. I tak mijał czas, słoneczko wschodziło i zachodziło, politycy nieustannie szarpali się za włosy, telefony swoimi parametrami doganiać zaczęły laptopy, a SI kuło w swojej kuźni nową broń...

 

 


 Trafił do mnie w dniu premiery światowej. Świeżutki, jednak jakby biedniej niż dawniej bywało wydany. "Football Manager 2010", nowy rozdział w Biblii Menadżerów Piłkarskich. Zanim się ukazał na półeczkach sklepowych pograłem nieco w demo. I na żadną inną premierę tak nie czekałem, jak na FMa 2010 właśnie. Po raz kolejnych trafił idealnie w moje gusta! Tak jak kiedyś, tak i teraz wszystko (oprócz, co oczywiste, Ukochanej Kobiety) zeszło na daleki plan. Momentami zbyt daleki - ale to już sprawy czysto prywatne :)

Nowe, przemodelowane zupełnie międzymordzie. Spore zmiany w tworzeniu taktyk. Poprawiony tryb 3D. Wiem że to tylko gra, że ma wady. I cóż z tego, pytam po raz kolejny. Grywalność - w mej skromnej opinii ten właśnie produkt sprzedaje nam grywalność na jakimś magicznym, niedostępnym dla innych growych produkcji poziomie. Wiem że niektórzy wolą (wybierzcie sobie sami które) CMy/FMy. Ale ja - przyznaję bez bicia - ponad wszystkie inne wybieram właśnie najnowsze dzieło SI. Gdzieś tam w tytule postawiłem tezę "jestem posiadaczem gry doskonałej". Teraz powinienem ją jakoś obronić, przedstawić moje argumenty. I jestem w kropce. Dlaczegóż? Poniewóż (jak prawił pewien kabaret). Malkontenta i tak nie przekonam, wyznawcy FMa nie muszę.

Zwyczajnie brak mi na to słów. Zrzucić to możecie swobodnie na wątpliwej jakości mą inteligencję. Po prostu, zupełnie po prostu - nie potrafię. Wielbię tę grę z całej mocy. Jest dla mnie magiczna - i tyle. Gdybym był recenzentem w, dajmy na to, CD Actionie - to by nie przeszło. Musiałbym podać wady i zalety produkcji. Co mi się podoba, a co nie. A jeśli, załóżmy - podoba mi się naprawdę wszystko? Jeśli, mimo niezdrowej podniety tym tytułem, owa gra faktycznie ma wady? A ma - nawet ja to widzę przecież. Wiesza się, tu i tam są pewne niedoróbki w tłumaczeniu na język polski, wiesza się, sędzia dolicza dwie minuty gry a spotkanie i tak trwa dłużej, wiesza się. Wiem to wszystko, widziałem, odczułem! Ale ta gra, ten magiczny "Football Manager 2010" jest dla mnie grą doskonałą! Nigdy się nie kończy, pozwala mi zapomnieć o całym, realnym świecie, gdy tego potrzebuję. Nie marudzi mi że nie wyrzuciłem śmieci, jeśli wytyka mi jakieś błędy to ma powód by to robić.

 Spotkam się teraz zapewne z potępieniem pewnej części bywalców CMRev, trudno. Przecież rozwlekłem temat, pisząc jakieś dyrdymały - wygląda to tak, jakbym pisał by tylko pisać. A ja po prostu jestem posiadaczem gry idealnej. Opisałem moje uczucia do niej, to jak na mnie działa. A Wy musieliście (lub chcieliście) to czytać (lub nie). Gdybym jednak został zmuszony przez Hiszpańską Inkwizycję, o której wspomniał ostatnio w swoim manifeście Pan Demrenfaris, żeby wyśpiewać dlaczego uważam FM2010 za grę doskonałą, to odpowiedziałbym... wszystko to, co Wy odpowiedzielibyście na tak postawione pytanie. Dla każdego fana, prawdziwego fana - nie malkontenta wiecznie marudzącego, istnieje w tej długiej serii menadżerów jedna część - która jest wybitna. I ja również z tego niekończącego się póki co serialu wybrałem jeden odcinek - który jest ponad wszystkie inne. Który w swój, nie do końca przeze mnie zrozumiany sposób, połknął mnie i wypluł, bym trwał w zachwycie. Do kiedy ma się ten stan utrzymywać? To wie tylko SI.

 

ps. tekst ten postanowiłem napisać by, cyklicznie już w zasadzie, dać odpocząć hiszpańczykom i seniorom Znicza. Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu.

ps2. postanowiłem również by scalić trzy części w jedną całość - nie ma sensu robić z takich manifestów serialów wenezuelskich - a przynajmniej ja nie chcę :)

Słowa kluczowe: publicystyka

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.