Serie A TIM
Ten manifest użytkownika nesete przeczytało już 955 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Coś z niej spływa. Co? Nie wiem, ważne że coś. To tak jak z Fiore, coś się zazębia, tylko co?
Po pięknej, lub po prostu skutecznej grze, rozgromiliśmy Atalantę (szacun dla Babacarabry), skromnie, ale zawsze, pokonaliśmy Palermo i zrobiliśmy, to co mieliśmy. Zmietliśmy z powierzchni murawy Dinamo, pokazując, że potrafimy grać w piłkę, a ja mogę jeść hot dogów ile chcę. Nie ma to znaczenia.
Jędrek popatrzył szeroko otwartymi oczyma. Otóż zbliżał się pojedynek z Chievo. Z drużyną tak nijaką, jak on sam w czasach liceum. Nie chciał do tego wracać.
-Marian, Marian, Marian – wołał piskliwym głosem.
-Co, co, co? - sam sobie odpowiadał, bowiem zawsze chciał nosić imię Marian. To z powodu psa..
Gdyby ktoś chciał zerknąć, dlaczego ta gra mnie ciągle oszukuje.
Chciałbym wystawić normalny porządny skład na Chievo, żeby spokojnie wygrać, to nie. Lepiej skontuzjować wszystkich i grać ca dwa/trzy dni. Żebym tracił punkty. Tfuu, oszuści.
Nie było niespodzianki, coć samo spotkanie nie było zbytnio porywające (mimo super ofensywnego ustawienia, jakim gra potężna i prężna Fiorentina). O dziwno, żadnej kontuzji...szacun. Wynik otworzył Savic, tradycyjnie z główki. Potem karnego wykorzystał Cedric i do przerwy 2-0. Wynik się nie zmienił. Mimo kilku ciekawych akcji Chievo.
Pisałem o nich, że nijacy. Zmieniam zdanie, to poukładany zespół, trzeba się ich obawiać – Boże, co ja piszę, jak jakaś delikatna kobieta w ciele mężczyzny (feminizm! Gender! Poszły już?), przepraszam, to się więcej nie powtórzy – zmasakrowałem ich kontrolą spotkania. Chłopaki z Chievo będą od dzisiaj nazywani poddanymi Fiore. Może być?
Korzystając z okazji chciałbym opowiedzieć o moim koledze. Miał on kiedyś 18 lat (naprawdę). Mieszkał wtedy w bloku z mamą i tatą (tak, takie rodziny też się zdarzają, nie oceniajcie go zbyt surowo). Piętro niżej miał taka sąsiadkę, żonę marynarza. Taki MILF. Naprawdę, pół Kijewa (nie Kijowa, broń Boże) może nie kochało się w niej, lecz często o niej myślało. I taki znajomy kiedyś zapukał do niej w celu pożyczenia napoju wyskokowego, bowiem nasz się skończył. Można się domyśleć co przeżył, scena z darmowego pornosa. Pozazdrościć.
O, przerwa na reprezentacje, pisałem kiedyś co o niej myślę?
Podpowiem wam, na którym jestem miejscu. Wygrałem tysiąc pięćset razy, raz zremisowałem. Jestem drugi, bo cyborgi z Juve mają bilans bramkowy 20-2 (ja 16-6) a ostatnie Empoli (cieniasy!) mają -13, heheszki.
Zaskakujące jest to, że w obecnej sytuacji przerwa na reprezentacje jest mi na rękę (urzędowo muszę narzekać, ale...), bo może paru graczy wyleczy te ściemniane kontuzje, przestanie siedzieć przed Playstation i wejdzie na murawę, zarobić pieniądze a nie dostać za frajer.
Zajeżdżają do mnie genueńczycy, ale ci z Sampdorii. Powtórzyłem manewr z Joaquinem na szpicy, bo oczywiście nikt się nie wyleczył na czas. No i czas zacząć bójkę z zawsze mocna Sampdorią (chyba, kiedyś, w bodajże CM 3/04, zawsze ze mną wygrywali, od tego czasu uważam ich za dobry, solidny team).
Pierwsza połowa układała się pod nasze dyktando, bramkę strzelił nawet Aquilani (nie wiedziałem, że potrafi). Szkoda, że parę minut wcześniej dla Sampdorii strzelił Obiang. Dodatkowo, moi chłopcy (tak wiem, chłopcy są w burdelach) nie wyszli na drugą połowę, tak samo jak nasi rywale, więc wynik pozostał bez zmian. 1-1. Na plus za to kolejne spotkanie bez kontuzji. Jupi!
Na horyzoncie majaczy już standardowy mecz ze standardową ekipą z Belgii. Czyli czas na standardowy dzień w w standardowej Lidze Europy. W samej grupie zaskakujący fakt to to, że Ludogorec ma 6 pkt i śmiało prowadzi, my mamy trzy (2 miejsce) a nasz rywal zamyka stawkę z niesamowitą ilością punktów. Tak, mają zero.
Na pewno nie ze Standardu. Na nich wystawię rezerwy (chyba). A raczej na pewno bo chwilę po nich, spotkam się Romą (#strach#obawa#niechceprzegrac).
Do gry wrócił Mario Gomez, niech zagra i buduje formę bo Babacarabra pewnie nie wykuruje się na mecz ze stołeczną drużyną.
Tak jak się spodziewałem, spokojnie wygrałem ze Standardem, który się bronił i mnie denerwował. Na szczęście MOJA ANIELSKA ROŻNYCH STRATEGIA ™ (w skrócie M.A.R.S ™) dała mi gola po rożnym i bramce Tomovica (który ciągle chodzi obrażony, bo nie zgodziłem się go sprzedać do Romy – frajer, nawet Savic już nie stęka).
Ten FM jakiś łatwy, co nie?
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Ściągawka selekcjonera |
---|
Prowadząc reprezentację kraju, często uaktualniaj swoją listę krajową. Wprowadzaj na nią nowych zawodników i usuwaj tych bez formy lub u schyłku kariery. Dzięki tej liście możesz wygodnie porównać umiejętności zawodników oraz sprawdzić, w jakiej są aktualnie formie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ