Styczeń, 2009 rok
Prom kołysał się już od dłuższego czasu. Gerwazy sączył sok pomidorowy z długiej wąskiej szklaneczki, wciąż beznamiętnie gapiąc się w swojego laptopa. Tuż przed wyjazdem zdążył zabrać cały arsenał komedii na dvd, zapominając przy tym o szczoteczce do zębów i grzebieniu. Sam kiedyś stwierdził że jego idolem życiowym jest legendarny Diogenes, ja tymczasem miałem dość morza i niewygodnej kajuty. Wiatr przygrywał dziwne, tajemnicze i nieznane dźwięki, a ja zastanawiałem się co nas wkrótce czeka...
Jakiś tydzień wcześniej...
Weź jeszcze te ciepłe kalesony, które dostałeś pod choinkę! - głos troskliwej babci przypominał mi o tym że już niedługo zamienię zimny i chłodny Rzeszów, stolicę województwa PiSogrodzkiego, na jeszcze zimniejszy Sztokholm, który znałem jedynie z opowiadań wujka i Eurobiznesu. Hmmm... no tak, wszystko zawdzięczam wujasowi - pomyśleć że będąc przez 15 lat szefem banku w Kraju Trzech Koron, pozna całą masę tamtejszych szych. Jednym z nich był właśnie Bo Lundquist, szef mocnej ekipy piłkarskiej ze stolicy, która popadła w pewne problemy. Mistrzowie Szwecji z 2005 roku najwyraźniej potrzebowali nowej, swieżej krwi a także normalności. Szwecja to kraj gdzie szybko zachodzi słońce i ma to wpływ na psychikę ludzką. Poprzedni trener zaczął zbyt często rozmawiać sam ze sobą i zarażał piłkarzy swoją wizją teorii trancedentalno - absolutystycznej dotyczącej bytów niematerialnych. Lundquist miał dość i gdy podczas jednej z ostrych popijaw z moim wujasem sypnął cierpkim potokiem żalu, wujek podsunął mu pomysł nie do odrzucenia... Tak w uproszczeniu wyglądała geneza mojej umowy o pracę z klubem Djurgarden w myśl której miałem zarabiać 40.000 złociszy miesięcznie.
W Szwecji pojawić się miałem wraz z tłumaczem - w ramach oszczędności postanowiłem zabrać swojego starego, poczciwego kumpla ze szkolnej ławki - Gerwazego, gdyż ten świetnie władał 14 językami obcymi a szwedzkiego nauczył się zeszłego lata, gdy pracował w Szwecji jako zbieracz runa leśnego.
Sztokholmskie wybrzeże...
Byłem troche zestresowany, ale zaraz zostaliśmy przechwyceni przez wysłanników klubu. Marcus Rasmussen, były trener młodzieżówki, obecnie emeryt miał udzielić nam wiktu i opierunku.
Dom Rasmussena
Tak tak, od razu chciałem zabrać się do roboty i już następnego dnia udałem się do klubu. Zamieniłem kilka słów ze sprzątaczką i magazynierem obydwoje patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, a na wszelkie pytania odpowiadali, że z dniem dzisiejszym kończą pracę w klubie. Poszedłem do gabinetu, gdzie spotkałem się z szefem który zakomunikował mi że z całego sztabu szkoleniowego do dyspozycji został mi tylko trener bramkarzy i jeden trener ogólny. Póki co oczekiwał na złoszenia na pozycje treneskie i asystenta, które miały rychło napłynąć. Problemem był jedynie szwankujący faks, który moim zdaniem cichaczem zepsuła ta wredna sprzątaczka.
Ogólnie klub zrobił na mnie dziwne wrażenie, nikt nie wspominał byłego menago zespołu co zdziwiło nieco i mnie i Gerwazego. No cóż należało by się przywitać z zawodnikami...
Kadra Djurgarden nie była zbyt szeroka ale miałem obiecane na tranfery 2,5 mln zł. Powinno wystarczyć na wstępną kosmetykę składu. Mam zamiar od razu zacząć wdrążać swoje "spielen und laufen".
W szatni ekipy rządzi niepodzielnie
Marcus Johannesson.
W dodatku zespół dysponuje świetnym ale niekonwencjonalnym bramkarzem ,
Pa Demba Tourayem ten jednak ostatnio zdaje się ostatnio mieć jakieś problemy. Podczas meczów zdaje się być rozkojarzony, macha ręką do samolotów a także rozmawia ze słupkami. Gerwazy podczas jazdy autobusem słyszał, jak dwie starsze panie mówiły, że to efekt pracy poprzedniego menagera. Podobno lubił zamykać się po meczach w szatni sam z Gambijczykiem.
Wieczorem było nudno. Rasmussen śpi cały dzień a potem gdzieś wyłazi po nocach. Nie wiemy jeszcze co na to jego rodzice, ale z drugiej strony on ma 72 lata. Grunt że spożywająć łososia upichconego przez Gerwazego doszliśmy do wniosku że ekipa rozegra kilka spotkań kontrolnych z lokalnymi klubami. Po kilku meczach powinienem mieć wstępne rozeznanie wśród możliwości piłkarzy. Zarząd oczekuje od nas lokaty gwarantującej gre w pucharze UEFA, w którym to też zagramy na wiosne ( szwedzka liga w przeciwieństwie do większości europejskich zespołów gra systemem wiosna - jesień ). Moim celem jest walka o każdy punkt i skonsolidowanie zespołu. Szokujących tranferów nie przeprowadzę, więc skupię się na tym czym dysponuje. Za miesiąc powinienem mieć już w głowie jakiś skład.
W obliczu chwilowego braku współpracowników i możliwości odbycia sensownych treningów podjąłem decyzję o zebraniu zespołu. Na takim zapoznawczym spotkaniu stwierdziłem wprost ( wzorem pewnego autorytetu ), że nie będe tolerował spożywania chińskich zupek ani podjadania marmolady wieczorem. Piłkarze mają być w świetnej formie u progu sezonu, gdyż obawiam się że
sztokholmska maszyna może nie funkcjonować najlepiej więc pewną metodą może być "zabiegiwanie" przeciwników.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ