Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 1432 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
- Podaj no mnie dechę, Kaźmierz - Marian splunął na ziemię i leniwie skierował wzrok ku niebu. - Znowu będzie padać, psia jucha...
- Ta może być, panie majster? - Kazik wybrał najlepszą, jego zdaniem deskę, z rozrzuconego na trawie sztapelka.
- Pokaż no - mruknął majster Marian i jął oglądać dechę z każdej strony. - Ujdzie. Kilka gwoździ mi podaj.
Kazik zaczął gmerać w pordzewiałej puszcze po farbie i po krótkiej chwili wyłowił kilka prostych i solidnych gwoździ.
- Trzymaj, majster.
Marian chwycił deskę i przyłożył ją do drewnianej konstrukcji którą sklepywali w pocie czoła już trzeci dzień. Po chwili ciszę sobotniego poranka zakłóciło miarowe stukanie młotka. Marian spojrzał krytycznie na swoje dzieło i ponownie strzyknął śliną.
- Ujdzie - mruknął. W tym momencie usłyszał, w okalającej polankę gęstwinie, jakieś głosy. Głosy, sztuk kilka, dyskutowały o czymś zawzięcie i głośno.
- A kogo tu znowu licho niesie - Marian odłożył młotek i stanął wyprostowany ująwszy się pod boki. - W spokoju popracować się nie da.
Po chwili z zarośli wynurzyło się trzech mężczyzn ubranych w stroje robocze. Podeszli do konstrukcji w milczeniu i zatrzymali się w odległości spokojnej rozmowy.
- Dobry - powiedział cicho najstarszy z nich.
- Dobry - odburknął Marian. Kolejna dawka śliny wylądowała w trawie. - Co potrzeba?
- Słyszeliśmy że stawiacie KONSTRUKCJĘ, która ma stanowić POMNIK należny TEJ, CO TO JĄ UWIELBIAMY.
- I dobrze żeśta słyszeli. A bo co?
- A bo mamy swoją wizję i chcemy uczestniczyć w tym projekcie - odparł najniższy z przybyłych.
- A takiego wała! - zaperzył się Marian. - Ni cholery. Przyłazita na gotowe i od razu się pchata na laury. Po moim trupie!
- Co się pan tak unosisz? - zdziwił się trzeci nieznajomy.
- Bo nie będą mi tu przybłędy jakoweś w projekt w buciorach zabłoconych się pchały - Marian machnął ręką. - Chceta to budujta własną KONSTRUKCJĘ.
- Czyli nie chce pan pomocy, tak? - upewnił się najstarszy.
- Nie - rzekł twardo Marian.
- W porządku. A więc - tu najstarszy zwrócił się do swoich towarzyszy. - Stawiamy naszą KONSTRUKCJĘ, panowie. O tu, kawałek za tą paskudną KONSTRUKCJĄ.
- E, hola, zaraz! - Marian huknął dłonią w stos desek. - A co wy się tu panoszycie na tej polance, hę?
- A co? - najstarszy odwrócił się powoli. - To wasza polanka?
- W sumie nie... Ale byliśmy tu pierwsi - włączył się do rozmowy Kazik.
- Więc po temacie. Jazda, panowie, rozkładamy kram!
* * *
We wtorkowe popołudnie na wiadomej polance stały już obok siebie dwie KONSTRUKCJE. Pierwsza, starsza o kilka dni, pokrzywiona i sklepana byle jak. I druga, młodsza, zdecydowanie bardziej przyjemna dla oka. W czasie budowy obie ekipy stolarskie nieustannie obrzucały się obelgami, podprowadzały sobie wzajemnie materiały i ogólnie robiły wszystko, byle tylko uprzykrzyć życie konkurencji.
- Daj no Kazik piłę - rzekł we wtorkowy wieczór Marian i skrzywił twarz w iście diabelskim grymasie - Podetnę w nocy tym gnojkom tylni wspornik.
- Szlag by trafił to ciulostwo - rzekł na drugi dzień Krzesimir, najstarszy z konkurencyjnej ekipy, obejrzawszy już szkody. - Po raz kolejny nam ta hołota sabotażem pojechała. Przynieś no, Mściwoju, pudełko z kornikami. Obrzucimy tę pokrakę robactwem to im zeżrą to i owo...
* * *
Kolejne dni przyniosły kilka niespodzianek. Upity przez Mariana Mściwoj zmienił ekipę i jął tedy sabotować dawnych kolegów. Kazik złamał rękę i porzucił pracę przy KONSTRUKCJI na rzecz młodziutkiego Wrzyciowłaza. Na polankę zaczęli przychodzić gapie, zawiązały się pierwsze Komitety Wsparcia obu KONSTRUKCJI. Po tygodniu KONSTRUKCJE obwieszone zostały banerami reklamowymi, ponieważ momentalnie znaleźli się wietrzący dobry interes sponsorzy. W kolejnym tygodniu na polance pojawiła się trzecia ekipa budowlana i natychmiast ruszyła z kopyta, stawiając w kilka godzin nową, całkiem zgrabną KONSTRUKCJĘ (numer 3). Składy wszystkich trzech ekip nieustannie się zmieniały. To odszedł jeden robotnik, to doszło dwóch, to znów do projektu bywali zapraszani wyróżniający się kibice. Czas mijał, dzień za dniem uciekał w szalonym pośpiechu. KONSTRUKCJE rosły wzwyż i wszerz, ekipy budowlane zasilały coraz to nowe szeregi fachowców, lewusów, przypadkowych gapiów, zadymiarzy, zjebów genetycznych czy nieuleczalnych malkontentów. Co kilka dni dochodziło do spięć między ekipami - to ktoś komuś podebrał materiały, to znów pracownika. Szał ten osiągał coraz to większe rozmiary i tylko powoli zapominano, po cóż owe KONSTRUKCJE powstały i dla kogo tak właściwie. Cała energia i zapał konstruktorów powoli, acz nieubłaganie, kierowane zostały na jak największe zepsucie zdrowia konkurencyjnym ekipom...
* * *
- Pikuś, do nogi, cholera jasna! - Stefan ruszył za znikającym w krzakach psem. Przedarł się przez gałęzie i oczom jego ukazała się polana. Na polanie krzątała się masa ludzi. Pośrodku wyciętego fragmentu lasu wzbijały się w niebo trzy drewniane KONSTRUKCJE. - A co to za cholerstwa? - mruknął do siebie Stefan i zbliżył się do dwóch mężczyzn, komentujących żywo oglądaną sodomę. - Przepraszam panów, co tu się dzieje?
- Ee, to cyrk na kółkach, prze pana, szkoda gadać - odpowiedział wyższy.
- A te drewniane, takie-owakie, to cóż to jest? - Stefan wskazał palcem KONSTRUKCJE. - Czy to coś w rodzaju szopy?
- A gdzie tam szopa - niższy z mężczyzn machnął ręką w geście pełnym rezygnacji. - To nie żadna szopa. To jest, psze pana, SCENA...
ps. Nu i wjobało upały... A już się takie kiecki kręciły...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zadbaj o zgranie |
---|
Dobrze jest nie pozostawiać treningu przedmeczowego na głowie asystenta w trakcie okresu przygotowawczego. Przed sezonem drużyna powinna intensywnie pracować nad zgraniem, podczas gdy asystent często od tego odchodzi. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ