Dzięki Wam, drodzy Czytelnicy, robi się bardziej niż cyklicznie. Swój udział w tym fakcie ma również konstruktywna krytyka, rodem oczywiście z CMF, która, wbrew opiniom poddającym w wątpliwość jej sens, podziałała na mnie budująco.
Tydzień temu popełniając tekst, w którym próbowałem spojrzeć na jakość obecnego FM-a przez pryzmat odczuć i doznań, jakie towarzyszyły rozgrywce przed laty, zostałem znowu nie do końca zrozumiany. Tym razem będzie bardziej klarownie, a wszelkie wątpliwości, mam nadzieję, zostaną rozwiane.
Niestety, od samego początku serii FM zauważam postępujący geometrycznie spadek grywalności, o czym już niejednokrotnie na łamach CM Revolution wspominałem. Jednak na pytanie czym jest on spowodowany, nie jestem w stanie odpowiedzieć. Administrator wspomnianego wyżej scenowego forum - Icon, zapytany w wywiadzie dla strony FCMC o to, co według niego przyniesie FM 2009, odpowiedział zwięźle: „Kolejne rozczarowanie. Gra z roku na rok zamiast być lepsza, staje się niegrywalna”. Wspominany w poprzednim przystanku Profesor swoje kolejne, niezwykle popularne, kariery rozgrywa właśnie w FM-ie 2006. Od momentu wydania FM 2008 wywołuje chyba największe kontrowersje ze wszystkich gier serii CM/FM. Dlaczego?
Niewielu, a z pewnością mniejszość z Was, pamięta czasy, kiedy Windows 95 był nowością, a o 32 bitowym trybie graficznym nikt jeszcze nie śnił. Brak własnego komputera i wieloosobowe spotkania u szczęśliwca dysponującego takowym, na których królował Żużel, czyli 4 kolorowe kreski pędzące wokół owalnego toru, oraz Wolfenstein, wcale nie 3D - tak oto wyglądała ówczesna rzeczywistość, determinująca moje spojrzenie, bo określenie "poglądy" byłoby nadużyciem, na temat gier komputerowych. Jakimże cudem na tym tle był Championship Manager - wtedy, o ile dobrze pamiętam, w wersji z roku 1996. Trudny, w całości w obcym języku, ale wciągający i wymagający uwagi - a ja mogłem w niego zagrać tylko będąc u kolegi! Był nieosiągalny w takiej ilości, jakiej potrzebowałem, był owocem zakazanym! Wyglądał inaczej niż pozostałe znane mi w tym czasie gry, o co innego w nim chodziło. CM wymagał myślenia i zaangażowania. I próbując ogarnąć te wspomnienia dochodzę do wniosku, że zagrać w tego samego CM-a w roku 1996 a 2008 to dwie różne rzeczy. Wielu z Was powie, że miało kontakt ze starymi grami, że wiecie czym jest GTA 1 i Fifa 99. Ja jednak próbuję w tym miejscu zwrócić uwagę na to, iż nie da się pojąć, zrozumieć, a raczej przeżyć grywalności wspomnianych wyżej tytułów w XXI wieku. Tak jak nie doceni faktu posiadania jedzenia otyły Amerykanin. Powiecie, że to krzywdząca i niesprawiedliwa opinia? Być może, ale widzę, że inaczej gry traktują ludzie pamiętający czasy, które z takim rozrzewnieniem wspominam, a inaczej Ci, którzy kontaktu z nimi wtedy nie mieli. Dawniej gry były pasją, teraz traktuje się je jak narzędzia, które, niczym w The Sims, powinny zaspokoić potrzebę rozrywki. Wtedy nie było tak wielkiego wyboru, każda gra była na wagę złota, przy jednym tytule spędzało się miesiące. Dziś nowości są ogólnie dostępne: w sklepach, supermarketach, serwisach aukcyjnych i niestety na torrentach. Kiedy, drogi Czytelniku, spędziłeś kilka miesięcy przy jednej, jedynej tylko grze?
Prawda jest też taka, że dziś w CM-a 96/97 długo bym nie pograł. Ja również zdążyłem się przyzwyczaić do pewnej dozy grafiki, polskiego języka i wielu nowych funkcji, a także do możliwości obliczeniowych, które kilkanaście lat temu były nie do pojęcia. Inaczej więc podchodzi się do gry sprzed 10 czy 12 lat teraz. Oceniamy ją w kategorii ciekawostki, a nie równouprawnionego tytułu. Po co więc to morze słów, które teraz Wam oddaję? Tylko po to, aby uświadomić, że wiele osób, więcej niż się co poniektórym wydaje, zauważa spadek czynnika wielce subiektywnego - grywalności. A zauważają to właśnie ludzie starsi wiekiem i doświadczeniem menedżerskim. Bo warto zwrócić uwagę na fakt, iż moc ich - ba, nas! - tracących przyjemność z rozgrywki, odwraca się od tytułu. Nie widać nas, bo nie przesiadujemy w Suflerze. Mamy pracę, studia i często już rodziny, czasu więc brakuje na wszystko. Jeśli już go mamy, poświęcamy go na grę, a nie działalność na scenie. Na grę, na którą nas właśnie stać i nie kradniemy jej, w przeciwieństwie do wielu młodszych fanów - przez małe "f" - co jest zresztą dość przykre. I uprzedzając ewentualny atak – wcale nie sugeruję, iż tylko młodzi gracze kradną. Starsi po prostu nie wiedzieliby jak się do tego piractwa zabrać, a ponieważ zarabiają – kraść nie muszą.
Temat ilości i jakości błędów w grze oraz ich wpływu na przyjemność płynącą z rozgrywki, to temat na całkiem osobny felieton. Odeprzeć chciałbym jednak argument, iż na tym tylko się koncentruję. Wspominam o tym, bo uważam, że jest to pewien mój wkład w rozwój serii. Powinniśmy oceniać FM-a jak na turnieju tańca, a nie jak w "Tańcu z gwiazdami", i to chyba jest główne przesłanie mojego tekstu. Słusznie k.89 pod poprzednim przystankiem napisał, że to nasz obowiązek.
Ważne jest jednak to, że wspólnym celem głosów tak krytykujących, jak i chwalących serię, jest dobro tytułu. Jesteśmy, w pewnym sensie, jak kibice zwaśnionych drużyn - na co dzień gotowi do werbalnej agresji, ale wspólnie kibicujący reprezentacji narodowej. Dla jednych FM 2008 to dobra i wciągająca gra, dla innych krok w tył, i dalszy upadek grywalności. Ja się ciągle czepiam i wspominam rok 2006, A. De Raph FM-a broni, a Brudi, jak zwykle, gra i czerpie radość z życia. Ale wszyscy dla Was i z Wami chcemy tworzyć Revolucję! Ku chwale Football Managera!
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ