W piłce nożnej, tak jak w biznesie, bywa różnie. Czasem klub nie ma zamiaru sprzedawać swojego zawodnika, a rozstanie następuje w boleściach i potoku nieprzyjemnych wydarzeń. Tak jak to miało miejsce z transferem Mario Gotze do Bayernu. W innych przypadkach, tak jak przy transferze Carlosa Teveza do Juventusu, ani klub, ani sam zawodnik nie do końca wiedzą czego chcą, a na końcu i tak się rozstają. Jednak w naszym pięknym kraju, a konkretnie na Śląsku wydarzyło się coś zupełnie odmiennego.
Prejuce Nakoulma. To chyba najgłośniejsze nazwisko w polskiej Ekstraklasie, pomimo, że nie wybija się znacząco w naszej lidze, to udało mu się dojść do finału Pucharu Narodów Afryki z reprezentacją Burkina Faso. Wbrew zachwytom komentatorów Eurosport, którzy zawyżali jego zasługi, a przede wszystkim umiejętności, nie odegrał kluczowej roli w zespole, którego liderem był bez wątpienia Pitroipa. Świetny technicznie i szybki jak rakieta gracz Rennes. Jednak graczem, który uwagę przyciąga bardziej posturą i wydatnymi ustami niż umiejętnościami technicznymi, zainteresował się między innymi Trabzonspor. Trzeba powiedzieć, że to już coś znaczy. Oczywiście jeśli zapomnimy o nieudanych przygodach braci Brożków.
W ostatnich tygodniach zainteresowanie graczem zgłosił Terek Grozny. Oferta Czeczenów opiewająca na około 4 miliony złotych, została przyjęta bez ,,zbędnej’’ zwłoki. Piłkarz mógł bez najmniejszych przeszkód rozpocząć negocjacje z klubem. Te jednak po stosunkowo krótkim czasie, zakończyły się fiaskiem. Zawodnik, który inkasuje około 40 tysięcy złotych miesięcznie, nie przejął się zbytnio nieudanymi negocjacjami. A bo mu tutaj źle? Zarabia cztery razy więcej niż powinien, a jakby gdzieś wyjechał, to może i przez rok zarobiłby więcej, ale jego ,,wielka kariera’’ mogłaby podupaść i wylądowałby gdzieś na peryferiach futbolu (może Znicz Pruszków?) z pensją, która nie pozwoliłaby mu, żyć na takim poziomie do jakiego się przyzwyczaił. Tak więc optymistycznie patrzący w przyszłość napastnik (w PNA grał raczej jako skrzydłowy) wrócił do swojej drugiej ojczyzny i spodziewał się miłego przyjęcia, bo przecież odrzucił ofertę z wielkiego świata i całej swojej łaski pozostał w Górniku Zabrze, aby móc poprowadzić ten zespół do mistrzostwa, a jednocześnie doprowadzić do bankructwa swoimi nieadekwatnymi do klasy, zarobkami.
Adam Nawałka rzeczywiście ucieszył się z powrotu swojego MVP i chciał jak najszybciej sprowadzić ,,Prezesa’’ na zgrupowanie Zabrzan. Odmienne zdanie miał jednak zarząd, który był rozwścieczony decyzją piłkarza, gdyż suma, którą Terek miał przekazać klubowi za tegoż ,,kopacza’’ miała zabezpieczyć finansowo klub na całą rundę jesienną. Póki co, Nakoulma siedzi w domu i nic nie robi, ale najprawdopodobniej dołączy do zgrupowania, kiedy szefostwo klubu trochę ochłonie.
Poza tym, ,,Prezes’’ ma piękną karierę. Coś w stylu Emanuele Giaccheriniego. Tylko na mniejszą skalę jeśli chodzi o futbol (z Bogdanki Łęczna do Górnika), a na większą jeśli mówimy w kategoriach rozstawu ramion…
Bardzo smutne, że zagraniczni piłkarze postępują niekiedy bardziej ,,patriotycznie’’ niż nasi zawodnicy. Nie tylko Prejuce. Spójrzmy na Vukovicia, Radovicia, Choto (10 lat moi dordzy!), czy w końcu... Arboledę! Szkoda, że Polacy tak chętnie odchodzą z Ekstraklasy i to zagraniczni piłkarze muszą zarabiać najwięcej w naszym kraju. Z dwojga złego lepiej byłoby chyba zbankrutować przez polską perełkę niż średniaka z dalekiego kraju…
No cóż, czytając wywiad z właścicielem Lecha – Jackiem Rutkowskim przekonałem się, a raczej utwierdziłem w przekonaniu, że ludzie rządzący polską piłką myślą zupełnie inaczej. Jaka jest polityka komitetu transferowego Lecha Poznań? Kupować jak najtaniej!
Najtańszym sposobem jest rzecz jasna kształcenie młodzieży, na co Rutkowski zwraca szczególną uwagę. Skoro mają swoich wychowanków, po co mają kupować drogich i przepłaconych Polaków. Tym bardziej, że posiadają najlepiej rozbudowaną siatkę skautingu w Polsce. Szkoda tylko, że właściciel nie zauważył wielu niewypałów, na czele z Vojo Ubiparipem. Nie umniejszam sukcesu z Rudniewem. Jest jednak pewna rzecz, w, której mogę się zgodzić z panie Rutkowskim: Milik i Stępiński, a szczególnie ten drugi, zbyt wcześnie wyjechali za granicę. Tak zwaną ,,drogą na skróty’’. Stępiński sam przyznał, że jedzie tam się uczyć, a nie grać. Czy takie jest podejście profesjonalisty? Nie wiem, ale zawodnik, który nie wybija się w Ekstraklasie (jest talentem, ,,perełką'', ale nie oszukujmy się) ponad poziom innych napastników, nie powinien uciekać na zachód. Lepszym kierunkiem byłaby Legia Warszawa (Lech nie, bo tam już jest Teodorczyk), albo przenosiny do innego słabszego klubu Ekstraklasy, by w spokoju się rozwijać. Jednak bardzo rzadko, wraz z talentem idzie zdrowy rozsądek… ale pieniądze zawsze idą ze zdrowym rozsądkiem prawda? Przynajmniej w naszym kraju tak jest…