Może to banalne, może żałosne, może niewłaściwe. Football Manager to nie jest zwykła gra. Kiedy 9 lat temu pierwszy raz kliknąłem na tę ikonkę dwukrotnie... coś się zmieniło. Wciągnąłem się w to strasznie i nauczyło mnie to tak wiele, jak nic innego. Kuriozalnie, stała się elementem mojego życia. Często odsuwanym, na chwilę, godziny, dni i tygodnie. Ale potem wracałem. Jak do ukochanej kobiety, bez której nie potrafiłbym funkcjonować. Żyć, jeść i oddychać też!
Najpierw czarny ekran... niepokój, pojawiają się kolejny screeny, coś o licencjach, wreszcie jest - ekran startowy. Nic nie czuje. Tworzę grę, oczywiście polską ligę. Potem tworzę menedżera, wybieram klub i się zaczyna. Pierwsze decyzje, pierwsze samodzielne wizje, to ja tu rządzę. To ja jestem menedżerem, to ja ustalam skład, taktykę, treningu. To ja decyduję kogo sprowadzić, kogo wyrzucić od tak. Bo może nie spodobał mi się w rzeczywistości, może nawet jednym głupim zagraniem. Skreślam go, mam władzę. Mogę zesłać go do rezerw, nawet do juniorów. 5-letni kontrakt? To nic. Zemszczę się. Skończę jego karierę już Ty, a on... niech sobie mówi co chce, niech próbuje odchodzić i tak będzie tu najbliższe 60 miesięcy. Śmieję się z niego już dziś. Znam koniec tej historii, a on będzie się łudził.
Tak. Football Manager daje każdemu, kto go tylko raz włączy, ogromną władzę. Władzę nad ludźmi. To taki wirtualny świat... gdzie każdy może poczuć się wyjątkowo. Ja jestem tu najważniejszy, ja mogę wypromować zawodnika, potem go sprzedać z zyskiem, uczynić z niego legendę klubu, spowodować, że spełni się jego marzenie o grze w kadrze narodowej. Strzeli Anglikom na Wembley. Oczywiście, może złamać nogę. Ale ja mogę wtedy wyłączyć grę i zapomnieć zapisać, znów jest goleadorem, nie niszcząc mu kariery durną kontuzją, która pogrzebie go na lata. Był wielki, wróci przeciętny, a na jego miejscu będzie dwóch lepszych. Stoczy się, zacznie pić, wszyscy go opuszczą. Zostanie z niego wrak.
Tak, w tym Football Manager jest lepszy od całej rzeczywistości. Mam tam nie tylko władzę, ale również moc sprawczą. Mogę grzebać, ratować, cofać czas. Prowadzę różne kluby, wczuwam się wtedy w nastroje kibiców. Tak. Leeds United. Tak, nienawidzimy Manchesteru United. To podłe kurwy, które trzeba wdeptać w ziemię. Nienawidzę ich, jestem menedżerem Pawii. Mogę ich szanować, ale nie mogę zapominać, że to nasz największy rywal. To z nimi rozgrywam potem Derby Róż. To nie są zwykłe mecze. Historia tych krwawych pojedynków sięga XV wieku. Jestem menedżerem zespołu, który jest nikim. Tylko upadłą potęgą. Ale powstaniemy, wiem to i głęboko w to wierzę. Najpierw muszę skompletować skład. Tak, pierwsze małe zwycięstwo nad nimi. Kadlec wybiera mój klub, nie wielki Manchester United. Przekupiłem go. Ale to teraz bez znaczenia.
Będzie moim liderem na lata, namaściłem go. Zawsze będę go wystawiał, uczynię go legendą angielskiej piłki. Tak zdecydowałem i tak będzie. Najpierw awans, potem cel najwyższy. Wcale nie Liga Mistrzów, wcale nie Mistrzostwo Anglii. Chce upokorzyć Czerwone Diabły. To mój cel, mam to wypisane w mroku mojego spojrzenia. Zaraz obok nienawiści, jaka z niego płynie. Idę do przodu jak burza. Po awansie przychodzi wreszcie czas zemsty. 3:0. Wygrywają, ogrywają mnie jak dziecko we mgle, czuję gorycz i jeszcze większy gniew wymieszany z nienawiścią. Ja poczekam, mam czas, będę patrzył jak się wykrwawiacie po moich kolejnych ciosach. Namaszczę moich chłopców, przyszłych mistrzów, Wy będziecie tylko tłem. Czekam długie dwa lata i nadchodzi ten mecz.
Moi chłopcy są gotowi, czuję to. Nadchodzi kres dominacji MU, cholernych bydlaków bez umiejętności, którzy grali nieczysto i dlatego ostatnio ze mną wygrywali. Tak, to moja wojna. A to moi żołnierze. Zaraz rozpocznie się bitwa. Bitwa o Old Trafford. Niepodbitą twierdzę, od 16 lat. Taktyka opracowana, atak, skrzydłami, brutalne faule nie, bardzo agresywny odbiór jak najbardziej. Mają żałować, że nie oddali tego meczu walkowerem. Ich kibice muszą opuścić stadion przed końcem. Uciec jak tchórze, a my w triumfalnych śpiewach, będziemy świętować do białego rana! Boję się, znów możemy przegrać. Nie wiem, czy wtedy znajdę siłę walczyć dalej. Może zrezygnuję. Wyjadę do Madrytu, tam będę kimś.
Ciężko przełykam ślinę. Pierwszy gwizdek meczu. Zaczęło się, to będzie bitwa o Anglię! Biorę dwa szybkie łyki wody, powoli przełykam, piętrzę usta. Słyszę piłkę, odbija się od nogi do nogi, wszystko odbywa się na boisku. Stoję przy linii bocznej. Pokrzykuję na nich. Jestem ja, piłkarze obu drużyn, kibice i boisko. Nic poza tym... to mój świat. Jestem głęboko w nim. Jest dla mnie inspirujący. Moja wyobraźnia wraz ze mną wybyła w podróż do Anglii. To ostatnia ligowa kolejka, już tak niewiele brakuje. Wystarcza nam zremisować. Mamy dwa punkty przewagi, ale nie mogę. Kocham Leeds i muszę zmieść odwiecznego rywala. Inaczej nigdy nie będę mógł spojrzeć naszym fanom w oczy.
Już po meczu, ostatnie sekundy wielkiej bitwy, media także to tak określały. Były moje wojenki z Fergusonem. Musieliśmy się nienawidzić. Było obrzucaniem się błotem. A teraz spoglądam na stadion. Na piłkarzy. Są cholernie zmęczeni. Dali z siebie wszystko. Byli w pełni zdeterminowani. Mieliśmy swoje gorsze momenty. Może czasem to oni grali w piłkę, my tylko się przyglądaliśmy. Chłopcy grali tak jak chciałem. Walecznie, zdecydowanie i szybko. To był krótkie podania, ale na piekielnym przyspieszeniu.
Dlatego tak jak postanowiłem lata temu... Kadlec jest moim kapitanem. Nie przypuszczałem, że będzie tak wielki. To najlepszy piłkarz na świecie. Jest nie tylko strasznie szybki, skuteczny, uniwersalny, świetnie mija rywali w pełnym biegu, ale również znakomicie uderza z wolnych i co najważniejsze w tym wszystkich jest zdeterminowany, bardzo pracowity, zwinny jak gepard, i co najważniejsze - piekielnie waleczny! Vaclav Kadlec to moje działo, przedłużenie mojej wizji, największe odkrycie, to ja go stworzyłem, jestem z siebie cholernie dumny.
To oni mieli przewagę w posiadaniu piłki, wiedziałem, że tak będzie. Taki był cel. Kontrolowaliśmy sytuację od początku, z małymi przerwami. Dałem im szansę się wyszumieć i co? Pięć zabójczych kontr. 1:5! Dwa wolne Kadleca, trzy gole Chamberlaina. Jestem w siódmym niebie. Osiągnąłem mój cel, zwyciężyłem. Pojawia się szał radości. Sędzia gwiżdżę. Uśmiecham się szyderczo. Unoszę ręce w górę. Spoglądam na moich chłopców. Szeroko się do nich uśmiecham. Są wielcy. Są Mistrzami Anglii. Zaraz rozpocznie się feta. Rozpinam marynarkę, odpinam górny guzik koszuli, ściągam z siebie krawat. To koniec. Czas zacząć świętować.
Stadion jest żółty. Tylko Leeds United. Czekałem krócej niż nasi fani. Cholerne dwadzieścia pięć lat! Jest! Hura! Tulę ich po kolei, głaskam po głowię i patrzę każdemu z nich z wielką pasją prosto w oczy. Wiedzą, że jestem z nich dumny. Wszyscy klaskają i patrzą na mnie. Podnoszą mnie i podrzucają. Jestem zwycięzcą. Zrealizowałem marzenie nas wszystkich, moje także.
Czas ochłonąć. Wychodzę z meczu. Jeszcze tylko konferencja prasowa. Zapisuję grę. Raduję się. Wyłączam komputer. Czas na obiad. Schodzę do nich jako zwycięzca. Nie mają pojęcia czego dokonałem. To mój i tylko mój sukces. Ogromny sukces. Rozmawiam przy obiedzie o kocie, którego nie było już trzy dni w domu. Po kolejnych kęsach, wracamy myślami do moich przeżyć. Tego meczu. Wszystko zmienił. Był niesamowity. Mecz w grze... no właśnie, dalej sądzicie, że Football Manager to tylko gra?
***
Wpis ukaże się także na moim blogu - vivelafrance.blog.pl - zapraszam!
To prawdopodobnie mój ostatni tekst zadedykowany dla Was. Nie chciałem się żegnać poprzednim wpisem, ale chce się pożegnać tym. Przypomnieć wszystkim, także sobie, o co tu tak naprawdę chodzi i dlaczego się tu znaleźliśmy. Kocham Football Managera, choć to mój nałóg, warto w nim tkwić. Jestem dumny z tego, co właśnie napisałem. Mam nadzieję, że Wam również się spodoba i każdy odnajdzie w nim cząstkę siebie. Do zobaczenia, nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa, może się jeszcze zobaczymy. Do przeczytania i do kolejnego emocjonującego meczu w FM-ie! Cześć.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ