Nie jestem już fanatykiem futbolu. Nie jestem, koniec i kropa. Ciężko też określić, czy kiedykolwiek nim byłem, ale... Gdy byłem młodszy, to oglądałem wszystkie mecze jakie tylko można było obejrzeć w telewizorni. Jeździłem na ligowe zmagania pewnego zespołu z Trójmiasta. Sam aktywnie kopałem szmacianą, nawet w pewnym już nieistniejącym klubiku gdzieś na zadupiu futbolu w Polsce (B klasa, A klasa, te sprawy). Obracałem się głównie w towarzystwie, które również miało korbę na punkcie piłki nożnej. Tłukłem też zapamiętale w gry dotyczące (dawniej) mojej ulubionej dziedziny sportu. Nie wiem czy to nie za mało jak na fanatyzm, więc napiszę pierwsze zdanie jeszcze raz - nie śledzę już futbolu tak jak dawniej.
Cóż się więc stało, że moda na futbol minęła u mnie jak, powiedzmy, jesienny katar? Po pierwsze - zaczęły się problemy z kolanami, więc z automatu zawiesiłem korki na kołku (korki - tej, kiedyś to było coś, te pierdzielone
gumokorasy :D). Niespecjalnie miałem ochotę na wielogodzinne bóle, smarowanie się
bengajem, nieprzespane noce. Przez moment jeszcze pokopałem szmaciankę w wojsku (nawet z sukcesami), ale to już nie było to co kiedyś. Tak, wiem, urzekła Was ta historia, lecz spokojnie - będzie też o Football Managerze, chociaż nie za wiele, ale takie to już
Zgredoty. Spadły mi więc w zastraszającym tempie atrybuty fizyczne, lecz nie spodziewałem się tego, że i psychiczne zaczną pikować w dół. Już sam fakt braku aktywnego uprawiania sportu spowodował we mnie mniejszą chęć na oglądanie futbolu. Zaczęło się to już wcześniej, lecz "choroba" zaczęła postępować coraz to szybciej. Przede wszystkim z roku na rok odbieram futbol jako coś, co niewieścieje w zastraszającym tempie (żeby tylko futbol, pff). Już pal sześć te wyżelowane fryzurki i ogólną ciapowatość dzisiejszej młodzieży oraz mody męskiej (spore nadużycie określenia, wiem), chociaż i to przyprawia mnie o mdłości. Generalnie zaczęło mi w pewnym momencie brakować piłkarzy mocno charakternych, walczaków, killerów murawy. Muszę tutaj zaznaczyć, że piszę to z pozycji kogoś, kto nie jest w stanie powiedzieć jak wygląda pierwsza piątka Primera Division na dzień dzisiejszy, ponieważ zwyczajnie już mnie to nie interesuje (mimo pewnej sympatii wobec batmanów z Walencji). Staram się jedynie oglądać wszystkie mecze
Arsenalu, jedynego zespołu który faktycznie mam w sercu od wielu lat i z którym jestem na dobre i na złe - czyli na czwartej pozycji. Co do gladiatorów i charakterników - może to tylko takie moje wrażenie, lecz jest ich chyba coraz to mniej. Oglądam mecz, dajmy na to idzie liga francuska i już tam nieważne kto z kim gra. Biegnie z piłką jakiś grajek, podbiega do niego drugi, ten z piłką otrzymuje podmuchem powietrza w twarz - i rzeźbi nura na murawę. Albo
Łysy z Bayernu - but wrażego obrońcy mija się z jego nogami o centymetry, a ten glebi. Co niektórzy już nawet nie udają że... udają. No kurywa młeć! Jak żyję nie oglądałem takich obrazków na podwórkach i kiedyś w telewizorni, a jeżeli nawet, to nie w takiej ilości co obecnie. Dramat taki, że witki opadają. Gdy ostatnio czytałem wpis
Brazzo tutaj na
Rev, to aż mi się morda cieszyła, gdy wspominałem takich piłkarzy jak
Jancker,
Kahn, a nawet
Jeremies czy
Lizarazu. To tylko kilka przykładów przecież.
Rejpczak mi przypomniał postać
Gattuso, chociaż niefortunne jest określenie "przypomniał" w momencie, gdy pamiętam go doskonale. Walczak nie z tej planety po prostu i ile ja bym dał, żeby w Arsenalu był dzisiaj ktoś taki.
Kanonierzy także przez ostatnie lata zmiękli strasznie, choć dalej uwielbiam ich oglądać i mimo wszystko na pewne sprawy przymykam oczy, chociaż pięści same się zaciskają. Nie jest jednak tak, że stałem się zwolennikiem brutalności i chamstwa na murawie. Uważam jednak, że futbolowi dziś zmiękła rura. I tyle. Odpalam więc
Football Managera i to zawsze jest pierwsze, czego mi brakuje w trybie
3D* - walki. Walki. WALKI. Wirtualne pingle biegają jak stado Neymarów (czy innych tam tego typu), a skoro leży też w trybie 3D detekcja kolizji, no to przenikają jeden przez drugiego. Może rozegrałem zbyt mało spotkań w Football Managerze 2016 i nie zauważyłem gry bark-w-bark? Może przeoczyłem szarpania się za kiecki... przepraszam, koszulki. Jeżeli jednak jest to zawarte w najnowszym dziele SI, to wyprowadźcie mnie proszę z błędu. Inną sprawą jest czego można wymagać od trybu 3D w grze menago, nie? Przecież tylko kulki się liczą. W grze o piłce nożnej. Kulki. Tak. W każdym bądź razie można spokojnie użyć teraz typowego powiedzonka które brzmi:
FM taki realistyczny™.
Wyzgredziłem więc jedną rzecz, czas na kolejną. Nie podoba mi się we współczesnym futbolu to, jak bardzo się to wszystko oparło na pieniądzach. Ok, trzeba być niepoprawnym optymistą (lub idiotą) sądząc, że to wszystko minie, że będzie jak dawniej. Wiadomo przecież, że odkąd człowiek wprowadził system monetarny to właśnie pieniądz rządzi światem. Do futbolu także wielkie sumy nie wkroczyły dzisiaj, lecz jest to proces już wieloletni i postępujący. Grabki mnie natomiast opadły, gdy ostatnio przeczytałem (usłyszałem?) kto i za jakie pieniądze powędrował do... Chin. Chiny, potęga światowego futbolu, jak nic. A tu proszę - smarują dolarami aż (nie)miło. I lezie do nich teraz jeden z drugim, bo przecież w Europie biedę klepał, nie? Trochę mi to wszystko zaczyna przypominać najemników średniowiecznych, ale już tam pal to sześć. Jak to się ma do Football Managera?
Ano tak, że nie będzie sporym nadużyciem stwierdzenie, iż czeka nas wkrótce wysyp karier w Chinach. No przyznajcie - kogo nie skusi perspektywa rzygania dolarami na lewo i prawo, prowadzenia skośnookich ekip poprzetykanych perełkami przywleczonymi z Europy za masę szmalu? Ej, na pewno jeden z drugim będzie chciał spróbować. Zapytacie jednak, co to mnie przeszkadza? Generalnie mam to w rzyci, ale lubię sobie pozgredzić tak, jakby faktycznie mnie to obchodziło. Poza tym, hej! Uwielbiam Arsenal, Kanonierzy także nie grają za darmo, stadion nie wybudował się sam, a i klubu nie prowadzi kółko różańcowe, prawda? Tak więc, trudno - mogę sobie zgredzić do ukichanej śmierci, a nie zmienię, nie wpłynę na to, jak wygląda dzisiejszy świat sportu, bo przecież finansowe szopki nie ograniczają się do piłki nożnej. Nie da się przecież ukryć -
pecunia nie omlet, czy coś tam w podobie ;). Dzięki za uwagę i do przeczytania.
* lubię kulki gdy znudzi mnie się tryb 3D lub zasyfi karta graficzna i nie chce mnie się jej odkurzać
F U Q :
- Czy uważasz się za znawcę futbolu? Nie, dziękuję. Już jadłem.
- Dlaczego tekst nie jest najwyższych lotów? Ponieważ nie umiem lepiej pisać.
- Dlaczego takie krótkie? A dla kogo ma być dłuższe, skoro od dłuższego już czasu nie chce Wam się komentować i dyskutować pod tekstami?
A może nie ma dyskusji, ponieważ tekst jest cienki jak dupa węża? To wiele wyjaśnia, ale lepiej już nie będzie.
- Czy pojawią się jeszcze jakieś Zgredoty? Jest szansa.
- Kiedy? Wtedy.
Za wszelkie babole występujące w tekście serdecznie przepraszam.
źródło grafik: google i inne tam internety
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ