Przyszło nam żyć w czasach, kiedy nawet najmniejszy sukces naszego sportowca przyjmowany jest w ojczyźnie w sposób absolutnie emocjonalny. Kiedy kilkanaście metrów dalej od reszty naszych skoczków latać zaczął Adam Małysz, cała Polska nagle zaczęła wielbić skoki narciarskie - dyscyplinę, którą wcześniej oglądali raczej nieliczni podczas najważniejszych turniejów. Szalonym uwielbieniem otoczyliśmy również Roberta Kubicę, który przebojem wdarł się do Formuły 1. Koszykarska NBA także stała się produktem zdecydowanie ciekawszym, kiedy na ich boiskach poruszać zaczął się Marcin Gortat. Naszym sportem narodowym był już szczypiorniak, jeszcze chwilę temu cała Polska dopingowała naszych siatkarzy, lecz teraz grozi nam wielka mania tenisa. Jerzy Janowicz jest wszędzie. Ostatnio widziałem go nawet, kiedy chciałem przygotować sobie śniadanie.
Brak sukcesów sportowych na światową skalę sprawia, że każda nadzieja na lepsze wyniki jest przez nas traktowana jak dar z nieba. Jeszcze kilka dni temu o Janowiczu słyszało kilkudziesięciu największych znawców tenisa w Polsce. Dziś wieści o Jerzyku są na pierwszych stronach gazet, a niemalże wszystkie programy informacyjne rozpoczynają się od niusów związanych z naszym tenisistą. A przypomnijmy - ten pan jeszcze niczego w życiu nie wygrał, jeszcze niczego wielkiego nie osiągnął. Nie róbmy z niego wielkiego sportowca po kilku wygranych meczach.
Od razu oświadczam: fanem tenisa nigdy nie byłem, oglądałem jedynie finały najważniejszych turniejów i to nie wszystkich. I nie zawsze. Jerzyka oglądam, bo oglądają wszyscy, a no i zawsze ciekawiej jest, kiedy możemy dopingować naszego rodaka. Poza tym, Janowicz gra tenis ciekawy - zachwycać pozwala nam się zarówno atomowym serwisem jak i technicznymi drop-shotami, a dodatkowo widać w tym młodym człowieku niesamowite emocje i pasję.
Właśnie dlatego życzę mu jak najlepiej. Bardzo chciałbym, aby Janowicz na stałe zagościł w światowej czołówce i toczył zacięte boje z Djokoviciem, Nadalem, Federerem czy Murrayem. Wydaje mi się, że jednak za szybko polskie media rozpoczęły ofensywę. Owszem, może dzięki temu Janowiczowi szybko wyrośnie na horyzoncie ciekawy sponsor, ale pamiętajmy, że to młody chłopak, który otwarcie twierdzi, że absolutnie nie radzi sobie z sytuacją, w której się znalazł - ma problemy z jedzeniem, a nawet spaniem. Pomagajmy Jerzykowi, ale nie przekazujmy mu na barki olbrzymiej odpowiedzialności. Janowicz jest jeszcze żółtodziobem, a nie mężczyzną, który ma odgrywać rolę naszego sportowego zbawiciela. Na to jeszcze za wcześnie.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ