Sky Bet Championship
Blog użytkownika Jacko przeczytało już 175163 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Wielokrotnie zastanawiałem się nad fenomenem tej gry. Football Manager... na pierwszy rzut oka zwykła gra piłkarsko-strategiczna. To nie my strzelamy bramki, to nie my decydujemy o sposobie przeprowadzania akcji. Zresztą wszystko to, co się dzieje poza boiskiem także nie leży w naszej gestii. Są przecież kibice, którzy silnie oddziałują na klub. Do tego prezes i cały zarząd, który właściwie określa nam poziom rozgrywki. Może być łatwo i przyjemnie jeśli tylko nasz szef jest skory do płacenia za sukcesy. Ciekawa jest także jego cierpliwość. Często myślałem, dlaczego podlegam takiemu bufonowi. Przecież to ja powinienem szefować jemu!
Dlatego dziś skupię się na całym zarządzie i oczywiście jego prezesie rady nadzorczej. Na pewno nie wiem na ten temat wszystkiego, dlatego tekst ten nie jest w żadnym razie poradnikiem czy wyjaśnikiem, ale raczej impulsem rozbudzającym dyskusję na ten temat. Lubię rozmawiać o rzeczach interesujących, tym bardziej gdy nie jestem pewny wszystkiego w danej materii.
Sam zarząd właściwie w eFeMie nie odgrywa roli. Można powiedzieć, że jest po prostu przedłużeniem... przewodniczącego. Można to chyba w jakimś stopniu porównać do partii politycznej, choć może być to mało trafne spostrzeżenie. Zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, że czasem naszego prezesa zastępuje jeden z członków zarządu. W interakcjach z zarządem zawsze rozmawiamy z prezesem, który również zawsze wypowiada się w liczbie mnogiej, co wcale nie stanowi wczesnych objawów choroby umysłowej. Bardziej sprawiania pozorów, że zarząd to nie "ja" - prezes.
W tym miejscu muszę Wam powiedzieć... jakoś nigdy nie sprawdzam w edytorze atrybutów mojego prezesa. Trafiam z reguły na miernoty, które nawet nie potrafią mnie zwolnić. Nawet niedawno miałem taką sytuację, gdy pukałem się w czoło. Dlaczego ja jeszcze nie jestem na bruku? Tu odpowiedzi było aż 7:
1 - prezes negocjuje z członkiem zarządu sprzedaż klubu, więc siłą rzeczy nie ma czasu na moje zwolnienie. Na pewno utrudniło i spowolniłoby to wszelakie negocjacje.
2 - Liga ligą, ale w innych rozgrywkach spełniłem ponad cele. Co dla zarządu jest bardzo ważne i doskonale wpływa na naszą pozycję w klubie.
3 - Dodatkowo grałem w Lidze Mistrzów. Faza grupowa. A cel stawiany przede mną to baraż o awans do grupy. Tylko taka mała dygresja - jak miałem nie awansować do Champions League skoro gwarantowały mi to ligowe przepisy za podium w lidze? Trochę absurdalne.
4 - Kolejnym bardzo ważnym punktem są finanse. Czasem czuję się nie jak menago, tylko jak dyrektor zarządzający określoną grupą ludzi, której zleca się pewne zadania do wykonania. Ja z nich rozliczam moich podwładnych, a potem jeszcze głowę nade mną, ktoś mnie. Tak więc finanse - jeśli tego pilnujecie jesteście w domu. Prezes nie lubi pozbywać się trenera, który pilnuje kasy. Ale oczywiście każda cierpliwość się kiedyś kończy.
5 - Za sukcesami idą kibice, za nimi kasa. Poparcie kibiców odgrywa dużą rolę, jeśli go nie masz wylecisz, przy pierwszej dobrej okazji.
6 - Delikatny kryzys w obecnym sezonie, świetna gra w poprzednich. To przez długi czas mnie ratowało. Cwany treneiro jest w stanie utrzymać się na posadzie 3/4 sezonu z marną grą.
7 - Morale. Akurat one chwiały się i chwiały. W końcu musiałem zmienić kapitana. Ogólnie nie rozumiałem pewnych pretensji piłkarzy. Przychodzili i mówili. Chcemy gwarancji, że klub na zakończenie sezonu będzie wysoko... robiłem wielkie oczy i nie wiedziałem czy strzelić go w pysk czy w dupę. Za przeproszeniem, ale to nie ja grałem wtedy piach na boisku, mimo bardzo dobrej ekipy.
***
Faktycznie. Mogłem sam odejść. Tylko, że to kapitan powinien ostatni opuszczać tonący okręt. Owszem, w ostatnim czasie nie jest to regułą, ale są chłopcy i mężczyźni. Była też opcja ze skasowaniem zapisu gry, ale potem bym żałował. Zawsze żałuję. Bo jednak poświęcam na tę grę sporo chwil, a potem co? Do kosza. Bezsensu. Postanowiłem więc zawalczyć o moją pozycję. Pewnie niedługo się dowiecie jak mi z tym poszło.
Wracając do głównego tematu. W FM-ie występuje dość prosty podział prezesów i ewentualnych nowych właścicieli:
- Szejk, bogacz, milioner, miliarder, Fin - różnie to jest nazywane. Ogólnie jest to szczyt piękna i dobrobytu... dla piłkarzy i kibiców. Bo aktualny trener najczęściej leci. Zwłaszcza gdy klub jest mały i po prostu ciuła. Ale sama opcja dla klubu jest dobra. Dużo pieniędzy będzie władowane w klub, z korzyścią dla niego. W infrastrukturę czy samych zawodników.
- Konsorcjum finansowe, kupmy tanio, sprzedajmy drogo, jak się nie da to ucieczka - brutalne? Ale tak wygląda konsorcjum. Zwykłe cholerstwo, nie ma w tym nic dobrego dla zespołu piłkarskiego, który jest wówczas traktowany jak kura. Skąpią pieniądze, wymagają dużo, sukcesów... a jak się je odnosi to po prostu klub zostaje sprzedany z zyskiem. Naprawdę, oszczędny prezes, przy konsorcjum finansowym to ideał.
- Członek zarządu, kocha klub, stać go, chce go rozwijać - To dość optymalne rozwiązanie. Gwarantuje nam spokój. Wiadomo, że kocha klub, a dodatkowo jest członkiem aktualnego zarządu. No tak, zmieni w nim to i owo. Ale jeśli idzie nam z klubem dobrze. Rozwijamy go, z roku na rok, to poparcie nowego prezesa będzie dość wysokie. Na pewno nawet nie pomyśli o zwolnieniu. Chyba, że naprawdę podwinie nam się noga i po prostu długo, długo nic. Wtedy nawet wysokie poparcie nowego prezesa zniknie szybciej niż wódka w butelce. Wyparuje.
Są to 3, najczęściej spotykane, rodzaje prezesury. Pozostaje również jeszcze kilka opcji. Jak na przykład, że niczym nie wyróżniający się prezes po prostu rzuci kasą. Miałem tak kilka razy. Zawsze w Leeds United. Zawsze z Yvonne Allen. Choć początek miała marny. Po paru latach mojego panowania po prostu był mały problem z kasą pod koniec sezonu. Pani prezes miłosiernie dała 60 milionów euro... tylko, że w formie kredytu udzielonego klubowi, który jest jej. Dość niedorzeczne. Jakby pożyczyć własnej firmie na opłaty. To może potem do komornika? Niech ich zamkną!
Ale potem się wyrobiła. Najpierw rzuciła 60 milionów, a w następnych latach dołożyła kolejne 80 milionów euro. Oczywiście oba bez konieczności spłat. To była miła gloryfikacja za moje dokonania. W innej karierze za pracę na rzecz klubu postawiono mi stadion mojego imienia, no właściwie to nazwiska.
Tutaj mała sugestia, jak tworzyć menago, to nie zmieniajcie formy zwracania się do nas z imię nazwisko na nazwisko imię. Przypuśćmy, że jesteście Zdzichem Onanistą - Ździch Onanista. Wasz stadion, Waszego imienia, zamiast Onanista Park, Arena... będzie się nazywał Ździch Park, Arena. Cóż. Może to lepiej?
Zapraszam do aktywnej dyskusji w komentarzach!
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Scout = dobry taktyk? |
---|
Wyznaczając scouta do obserwacji następnego rywala, zwracaj uwagę na wartość atrybutu Wiedza taktyczna. Dzięki temu będzie on w stanie trafnie zasugerować rodzaj treningu przedmeczowego oraz proponowane ustawienie. |