Stachowiak – Monconduit, Krychowiak, Czekaj, Nenadić (90' Janicki) – Łukasik, Stróżak, Sanogo, Abdel, Dimitrov (58' Wesołowski) – Milik
Spotkanie zacząłem dobrze, ale pierwsze Abdel uderzył za wysoko, potem Sanogo za słabo. W odpowiedzi zaatakowali goście. Simić wrzucał, a Stróżak tak niefortunnie wybił piłkę, że ta trafiła w
Purovicia i wpadła do siatki. Przegrywałem 0:1… Mimo że atakowałem, nic z tego nie wynikało. Bliski zdobycia bramki był Sanogo, który w 43' trafił w słupek. W 57' podwyższyć mógł Simić, ale dobrze spisał się Stachowiak. Natychmiast skontrowałem, ale Milik stracił piłkę na 20 m. Futbolówkę przejął Nenadić, podał do Stróżaka, ten do
Abdela. Algierski pomocnik zdecydował się na uderzenie z 25 m. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki – 1:1! W mój zespół wstąpiły nowe siły. W 64' Monconduit zgrał sprytnie do
Sanogo, a ten bez namysłu uderzył – 2:1! Z takiej kopaniny udało mi się wyciągnąć prowadzenie. W dodatku to moja drużyna była na fali i atakowała. Na 10 minut przed zakończeniem spotkania Stróżak dośrodkowywał, a
Sanogo wślizgiem zdobył swojego drugiego gola. To była ostatnia bramka w tym meczu – po olbrzymich męczarniach wygrałem
3:1.
Spotkanie z
Wisłą odbyło się w niewygodnym terminie – w przerwie dwumeczu Ligi Mistrzów. W dodatku nie mogłem skorzystać z dwóch lewych obrońców (Mokhtari, Nenadić) z powodu kontuzji.
Stachowiak – Monconduit, Janicki, Krychowiak (90' cz. k.), Bella – Hołota (45' Issah), Digbeu, Sanogo, Rybarski (45' Dimitrov), Wesołowski – Santos (45' Milik)
Powtórka z rozrywki – zacząłem od utraty gola.
Despotovski został faulowany w polu karnym i następnie wykonał jedenastkę, przez co przegrywałem 0:1. Na domiar złego parę minut później ten piłkarz mógł podwyższyć. Moja porażka 0:2 promowała gospodarzy, trzeba było wziąć się do gry. Niestety, moim graczom najwyraźniej dzisiaj nie szło. W 28' bramkę na 0:2 strzelił
Husejinović i to był znak – trzeba zaatakować. W 30' ten piłkarz strzelił swojego drugiego gola, teraz potrzebowałem bramki by doprowadzić do dogrywki. Do przerwy 0:3, gorzej być nie może. Brakuje skuteczności, brakuje błyskotliwości, brakuje pewności. W przerwie lecą trzy zmiany – oby to coś dało. Chwilę po wznowieniu gry lewą stroną boiska atakuje wprowadzony Milik, dośrodkowuje i gol –
Sanogo wpakował piłkę do siatki! Teraz bramka dla któregokolwiek zespołu będzie dawała mu awans. Atakuje Wesołowski, wykłada piłkę na piąty metr, a tam
Dimitrov – 2:3, taki wynik promował Podbeskidzie. Nie ustępowaliśmy jednak i w 68' ponownie bułgarski pomocnik strzela drugą bramkę, doprowadzając do wyrównania! Ależ nerwy muszą przeżywać kibice gospodarzy – z nieba do piekła, teraz to ich ulubieńcy muszą bronić się przed porażką. Ambitnie grający Sheriff nie odpuszcza i, pomimo że to ja jestem bliżej zwycięskiego gola, to Mołdawianie pokazują dziś skuteczniejszy futbol. Na 3:4 strzela
Purović, ale to mi już nie czyni szkody. Później dobre okazje marnują Milik, Dimitrov i Sanogo – widać wygrana nie jest mi dziś pisana. Jeszcze w doliczonym czasie z boiska wylatuje Krychowiak, ale to nie ma wpływu na wynik – mimo porażki
3:4, dwumecz wygrywam 6:5 i zagram w fazie grupowej Champions League.
Legia po rzutach karnych odpadła z Dinamem i po raz kolejny jedyną drużyną grającą w fazie grupowej europejskich pucharów będzie mistrz Polski.
Podbeskidzie trafiło do grupy G, gdzie zmierzy się z klubami takimi jak Chelsea, Olimpique Lyon i Dynamo Kijów. Cóż, nie będzie łatwo.
Manuel Nenadić to blisko dwumetrowy obrońca, dobrze grający zarówno na środku, jak i z lewej strony defensywy. Do klubu przyszedł z wolnego transferu przed sezonem 2013/14, z miejsca stając się podstawowym piłkarzem drużyny. Za czasów gry w Podbeskidziu chorwacki gracz zdołał także zadebiutować w dorosłej reprezentacji swojego kraju po udanych występach w kadrze młodzieżowej. Teraz jednak uznał, że czas wyruszyć w dalszą drogę i spróbować sił w nowym miejscu. Wprawdzie kolejne osłabianie składu było mi nie na rękę, ale zdecydowałem, że to będzie ostatni sprzedany przeze mnie piłkarz. Manuel Nenadić od teraz będzie graczem tureckiego Bursasporu, dostałem za niego 1,4 mln funtów. Powstałą dziurę załatałem sprowadzeniem
Marcina Komorowskiego, któremu skończył się kontrakt w Rosji i z kartą zawodniczą w ręce szukał nowego klubu.
Do ligowej rzeczywistości powróciliśmy meczem z Jagą.
Wygraliśmy bez problemów i po raz kolejny najlepszy na boisku był Sanogo. Później jednak przyszedł mecz z Górnikiem. Z Jagiellonią straciliśmy pierwszego gola w lidze, z zabrzanami poszliśmy o krok dalej – po beznadziejnej grze przegraliśmy
1:2.
O tym meczu należało szybko zapomnieć i skupić się na następnym. Wracała bowiem Liga Mistrzów i mieliśmy zagrać pierwszy i chyba najważniejszy mecz – na własnym stadionie z Dynamem Kijów. Ukraińcy wydawali się być drużyną słabszą od Chelsea i Olympique, więc jeżeli chciałem znowu powalczyć o wyjście z grupy, to rywale ze wschodu powinni być pierwsi do odstrzału.
Rok temu do strzelania goli miałem Trofimova, w tym roku mogłem co najwyżej postraszyć Milikiem czy też Wołkiewiczem. W dodatku kontuzjowany był Drago, a zawieszony Krychowiak. Nic nie zapowiadało mojego zwycięstwa. Tym większym był szokiem był wynik spotkania. Pierwszy strzelił Sanogo, dwa razy trafił niesamowity tego dnia Wołkiewicz. Ale najlepszy w mojej opinii na boisku był Abdel. Zaliczył asystę i bramkę, a swoimi dryblingami siał popłoch w szeregach obronnych rywali. Dzięki tym piłkarzom pokonałem Dynamo Kijów
4:0, choć miałem też dużo szczęścia. Gdyby nie słupek Dudu, gdyby Muzyka uderzył celniej, to ten mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Wygraliśmy jednak zasłużenie i po tym meczu mogłem oczekiwać co najmniej Ligi Europy na wiosnę.
Chelsea – Olimpique 0:3
Po tym triumfie przyszedł mecz z Lechią i… cienizna. Z trudem wywalczyliśmy
remis. W następnym spotkaniu zagraliśmy o niebo lepiej i
wyeliminowaliśmy Wartę z Pucharu Polski, a następnie pokonaliśmy Ruch
3:0. Z dobrej strony pokazał się Nowosielski, który udowodnił, że nie należy go skreślać. Szkoda tylko że Sanogo wpuściłem na chwilę na boisko, a i tak doznał kontuzji i nie będzie mógł zagrać z Lyonem.
Spotkanie z obrońcami tytułu nie było złe w naszym wykonaniu. Znowu zasługiwaliśmy na punkty, niestety nie przyznaje się ich za grę, a za strzelanie bramek. Przegraliśmy
0:2, choć mogliśmy wywalczyć coś więcej. Niestety, Milik jest całkowicie bez formy, Drago nie doszedł do zdrowia, a Sanogo był kontuzjowany. Z najgroźniejszych piłkarzy pozostali mi Abdel – agresywnie atakowany przez przeciwników – i Wesołowski, który zmarnował dwie najlepsze sytuacje, przy stanie 0:0 i 0:1. Do tego należy dołożyć straconego gola do szatni i wątpliwy rzut karny – wygrała drużyna skuteczniejsza i bardziej doświadczona, po prostu lepsza. Na następny mecz wyjeżdżamy na Stamford Brigde. Tamtędy wiedzie droga do najlepszej szesnastki Europy…
Dynamo - Chelsea 2:5
Występy wśród najlepszych drużyn w Europie odbijają się czkawką na rozgrywkach ligowych. Mimo tego, że do składu wrócili Drago i Sanogo, z
Widzewem męczyłem się niemiłosiernie. Całe szczęście uratował mnie Nelson strzelając dwie bramki. Straciłem jednak jednego z najlepszych piłkarzy. Sanogo zerwał ścięgno podkolanowe i do końca roku nie wróci na boisko. Z Polonią mogło się wydawać, że tym razem nie zdobędę kompletu punktów. Szybko stracona bramka i rzut karny wskazywały na to, że mogę przegrać.
Wygrałem – nie wiem, jakim cudem. Muszę pochwalić ponownie Nowosielskiego, więc następny mecz zagra zapewne beznadziejnie.
Eliminacje Mistrzostw Europy dobiegały końca. Na dwie kolejki przed końcem Polacy mieli szanse na awans, ale czekały ich dwa trudne mecze – na wyjeździe z Ukrainą i u siebie z Holandią. Porażka ze współgospodarzami EURO 2012 była dotkliwa, a do przegranej 1:5 przyczynił się dobrze znany z polskich boisk Leonid Trofimov swoimi dwoma trafieniami. Przed ostatnią kolejką sytuacja w grupie była mocno
skomplikowana. Żeby awansować, trzeba było wygrać z Oranje, w przypadku remisu sytuacja nie byłaby kolorowa. Polacy jednak sprężyli się i wywalczyli 1:1 z Holandią, co ostatecznie dało im
awans do barażów dzięki zwycięstwu Ukrainy nad Słowacją. W tym meczu 90 minut rozegrał Zbigniew Wesołowski.
Przed wyjazdem do Anglii grałem jeszcze z Cracovią. Moje Podbeskidzie wygrało
2:0 po dwóch trafieniach Ergicia (
tabela) i z umiarkowanym spokojem mogłem jechać do Londynu. Nie mogłem skorzystać z podstawowych skrzydłowych, ale liczyłem na sprawienie sensacji. Presja? Eksperci skazywali nas na porażkę. Jakakolwiek zdobycz punktowa naszej drużyny w tym meczu będzie niespodzianką.
Przez całą pierwszą połowę gospodarze atakowali, a ja się broniłem. Na szczęście – skutecznie. W 60' Wołkiewicz był faulowany w polu karnym i sędzia wskazał na wapno. Chwila emocji, rozbieg polsko-niemieckiego napastnika, strzał i… gol! Cech wyczuł intencje, ale nie dał rady obronić i prowadziłem na Stamford 1:0. W tym momencie to ja ruszyłem do ataku. Świetne sytuacje na 2:0 zmarnowali Abdel i Nelson, gdybym strzelił w tym momencie, może udałoby mi się coś ugrać. W 80' po kontrataku Douglasa Costy wyrównanie dał Lukaku. Już w doliczonym czasie gry rzut wolny wykonywał Abdel. Wrzucił idealnie, Drago doszedł do świetnej sytuacji, ale piłka minęła słupek o jakieś pół metra. Następna akcja i niestety – Ayew strzela bramkę. Z 1:0 zrobiło się
1:2 i sędzia kończy mecz…
Olympique - Dynamo 3:0
Następny odcinek