Po porażce na EURO 2012 nastroje w polskiej kadrze nie były dobre. Większość fanów domagała się dymisji prezesa Grzegorza Lato, jednak ten wyraźnie nie zamierzał i nie zamierza opuścić ciepłego fotela. Część kibiców nie była również zadowolona z nowego trenera naszej kadry - Waldemara Fornalika, którego woleliby zastąpić wybitnym specjalistą zza granicy. Pierwszy mecz pod wodzą byłego menedżera Ruchu Chorzów okazał się klapą - nasza reprezentacja uległa 0:1 przeciętnej Estonii i wydawało się, że nasz futbol upadł niezwykle nisko. Polskich fanów nie rozpieszczały również nasze kluby w europejskich pucharach. W Lidze Mistrzów Śląsk Wrocław zebrał baty od Helsingborga, a w Lidze Europy dziesięć bramek mistrzom Polski zapakował Hannover. Inne kluby również zaprezentowały się fatalnie. Ruch został gładko ograny przez Viktorię Pilzno, Lechowi nie dał szans szwedzki AIK, a Legia na własne życzenie odpadła z przeciętnym Rosenborgiem. Atmosfera wokół polskiej piłki była fatalna.
Tuż przed wczorajszym meczem z Czarnogórą czarę goryczy przelały przepychanki dotyczące transmisji spotkania. Telewizja Polska stwierdziła, że nie zamierza wydawać sporych pieniędzy na niezbyt wartościowy produkt, więc firma Sportfive postanowiła sprzedać mecz stacjom komercyjnym, które miały pokazać go w formie pay-per-view. Niejasności prawne spowodowały, że Cyfra+ i platforma N zrezygnowały z transmisji, tak więc mecz Czarnogóra-Polska mogli obejrzeć jedynie posiadacze Cyfrowego Polsatu i niektórych sieci kablowych. Przynajmniej oficjalnie, gdyż pewnie niemałe pieniądze z reklam zarobili wczoraj właściciele stron proponujących nam nielegalny odbiór spotkania poprzez łącze internetowe.
Niechciani, zapomniani i krytykowani reprezentanci wybrali się na mecz do Podgoricy, gdzie zgodnie z przewidywaniami przywitało ich prawdziwe piekło. Czarnogórcy po uzyskaniu niepodległości dołączyli do struktur FIFA i UEFA w roku 2007, ale w eliminacjach do EURO 2008 jeszcze nie wystąpili. Pierwszego poważnego sprawdzianu reprezentanci Czarnogóry nie będą wspominać najlepiej. W grupie eliminacyjnej do Mistrzostw Świata 2010 zajęli przedostanie miejsce, wyprzedzając jedynie Gruzję. Zdecydowanie lepiej Czarnogórcom wiodło się w eliminacjach do EURO 2012, podczas których zajęli drugie miejsce w grupie i o awans na Mistrzostwa Europy zagrali z Czechami. Po dwóch porażkach musieli uznać wyższość naszych południowych sąsiadów, ale podopieczni Zlatko Kranjčara wysłali światu wyraźny sygnał - nie jesteśmy chłopcami do bicia.
Mając w swoich szeregach dwie wielkie gwiazdy Serie A - Mirko Vucinicia i Stevana Joveticia, reprezentacja Czarnogóry jest dla wszystkich trudnym przeciwnikiem, w szczególności na własnym terenie. Tak więc nic dziwnego, że przeżywająca kryzys polska reprezentacja faworytem spotkania z przedstawicielami Bałkanów nie była. Mecz rozpoczęliśmy jednak kapitalnie. Robert Lewandowski został sfaulowany w polu karnym, a jedenastkę na bramkę zamienił Jakub Błaszczykowski. To były jednak dobre złego początki. Czarnogórcy zepchnęli nas do defensywy i do szatni zeszliśmy przegrywając 1:2. W drugiej połowie oblicze meczu nieco się zmieniło. Do głosu doszły nasze orły, udało nam się wyrównać stan meczu, jednak w końcówce zabrakło nam zimnej krwi. Głupia czerwona kartka Ludovica Obraniaka sprawiła, że nie mogliśmy meczu dokończyć grając w przewadze liczebnej i być może, na własne życzenie z Podgoricy wyjechaliśmy tylko z jednym punktem.
Obserwując grę Czarnogóry zdałem sobie sprawę, że narzekania Polaków dotyczące słabej bazy treningowej i kiepskiego systemu szkolenia juniorów możemy wsadzić między bajki. Stadion w Podgoricy wygląda jak kurnik. O świetnie wyposażonych szkółkach piłkarskich w Czarnogórze również nie słyszałem, a mimo to, nasi zawodnicy odstawali od Czarnogórców pod względem wyszkolenia technicznego. Brakowało nam również dynamiki, pomysłu i zaangażowania. W przedmeczowym wywiadzie as czarnogórskiej kadry, Mirko Vucinić stwierdził, że gra dla największych klubów Serie A jest niczym przy reprezentowaniu własnego kraju. Myślę, że tu warto się zatrzymać i spojrzeć na naszych reprezentantów. Czemu Ludovic Obraniak w Bordeaux jest jedną z kluczowych postaci, natomiast w meczach kadry tylko po boisku człapie? Czemu Lewandowski i Błaszczykowski wznoszą się na swoje wyżyny głównie w przed- i pomeczowych wywiadach, kiedy można kogoś lub coś skrytykować? Nie tędy droga.
Owszem, wczoraj nie wyglądało to najgorzej. Zdobyliśmy jeden punkt na trudnym terenie i możemy być umiarkowanie zadowoleni. Brakuje mi jednak w tej kadrze ducha i sportowego pazura, który pozwalałby osiągać wyniki lepsze od tych, które mamy teraz. Może nasi piłkarze powinni obejrzeć kilka występów naszych paraolimpijczyków, którzy na trwających właśnie Igrzyskach, głównie dzięki pasji i zaangażowaniu zdobywają medal za medalem?
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ