Potwierdzeniem naszej dobrej formy ostatnimi czasy są wyróżnienia dla mnie oraz Dennisa Boskailo, który powoli, powoli zaczyna wygrywać rywalizację z Halfordem na prawej pomocy.
W Pucharze Anglii tym razem pozwoliłem sobie na nie lada kontrowersyjny skład. Niczym z Pucharu Ligi. Na Leeds to jednak wystarczyło, a dublerzy nie kryli zadowoleni z szansy gry w pierwszym składzie.
Powodem wystawienia dublerów na III rundę Pucharu Anglii było oczywiście to, że za kilka dni gramy w Pucharze Ligi półfinał z Blackburn. Był to także debiut naszego nowego prawoskrzydłowego. Oczywiście po odejściu SWP trzeba było załatać tę dziurę. Mój wybór padł na 22-letniego Hiszpana Oskitza, który przybył do nas za jedyne 325 tysięcy funtów. Patrząc na jego umiejętności wydaje mi się to wydatek kosmicznie mały. Zresztą wkrótce się przekonamy. Niewątpliwie tytuł zawodnika meczu w debiucie znakomicie rokuje.
Skoro już mowa o transferach moim celami transferowymi w styczniu będą:
Fabricio Coloccini – chce odejść z klubu ,
Giorgio Chiellini – obecnie niechciany w swoim klubie,
Collins John – ma dość dołowania Fulham w lidze,
Cesare Bovo – do wzięcia prawie za darmo,
Robin van Persie – niezadowolony z małej liczby występów w pierwszym składzie,
John O’Shea – zadowolony z gry dla klubu, ale bardzo chciany przeze mnie z racji swojej uniwersalności; może grać wszędzie w defensywie podobnie jak Stoor, ale prezentuje od Szweda znacznie większą klasę,
Manuele Blasi – chce odejść z klubu,
Nie ukrywam, że prawie wszyscy zawodnicy z mojej shortlisty stali się celami transferowymi nie tylko z przyczyn czysto futbolowych. Ściągnięcie niezadowolonych zawodników tej klasy za pół darmo bez wątpienia pozwoli na odsprzedanie ich wkrótce za znacznie większe pieniądze. Najbardziej zależy mi jednak na uniwersalnych: O’Shea i van Persie, którzy mogliby liczyć na wejście do pierwszego składu.
Byliśmy faworytami i nie zawiedliśmy. Blackburn nie mieli nic do powiedzenia. Dostali „trójkę” i był to najmniejszy wymiar kary. Świetny mecz Miccolego (2 asysty) i Kaha (gol i asysta). Pozostałe bramki strzelili: Parker i Oba-Gol. Przed rewanżem jesteśmy pewni swego. Oskitz, który debiutował z Leeds, znakomicie (8) zaprezentował się także z Blackburn. Wygląda zatem na to, że sprzedając SWP za 8 mln i kupując Hiszpana za mniej niż 0.5 mln zrobiliśmy świetny biznes. Oby tylko potwierdził wysoką formę także z mocniejszymi przeciwnikami.
Remis 0-0 z Evertonem jest niemiłą niespodzianką. Nie mieliśmy prawa tego meczu nie wygrać. Powodem straty dwóch punktów były zwichrowane celowniki Oba-Gola i... naszego drugiego napastnika, który debiutował tym meczem w NUFC.
Z Wigan ów drugi napastnik zasiadł na ławce, gdyż nie zdążył wypocząć po Evertonie. Zagrał Miccoli i zagrał świetnie – zdobył gola po akcji... Oskitza! Hiszpan jak dla mnie jest na razie hitem stycznia ;-). Co do meczu, to miał dość wyrównany przebieg i w tym wypadku remis 1-1 jest rezultatem sprawiedliwym.
Obawiałem się trochę meczu z Aston Villą, która ostatnio była w dobrej formie. Moje obawy wynikały z tego, że urazy dopadły prawie cały atak (!). Kulawi są Maciek, Oba-Gol, Miccoli i Radek Matusiak. Wiadomo było zatem, że zagrają w ataku Donovan oraz ów nowy napastnik. Moje obawy co do tego meczu okazały się uzasadnione, gdyż od początku gra się nie kleiła. Goście wyszli na prowadzenie w 6’ (Baros). Na szczęście nasza pierwsza akcja zakończyła się golem wyrównującym. Piłkę w środku pola przejął Taylor i prostopadłym podaniem uruchomił naszego nowego napastnika, który otworzył swoje konto w drugim występie. O reszcie meczu wolałbym zapomnieć, bo prawie nic się nie działo, choć próbowałem ratować sytuację zmianami. Znowu remis. Niedobrze, bo czołówka nam odjeżdża.
Na rewanż z Blackburn wyzdrowiał Radek Matusiak i dobrze, bo w pojedynkę wygrał nam ten mecz. No, może trochę przesadzam, ale faktem jest, że to on zaliczył oba trafienia. Zadebiutował w drugiej połowie kolejny nowy zawodnik z Polski: Artur Kliś (OP LŚ) ściągnięty z Podbeskidzia za 110 tys. funtów.
Jesteśmy w finale Pucharu Ligi !!!
Kto naszym przeciwnikiem?
Więc wszystko jasne. Man Utd. Mimo dobrej formy, to diabły będą faworytami finału. Tak się składa, że po meczu z QPR w IV rundzie Pucharu Anglii zagramy z naszym finałowym przeciwnikiem w lidze na Old Trafford. Będzie to znakomity test w pewnym sensie.
Oczywiście mecz z QPR był formalnością, którą rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść w stosunku 4-2. Zaraz potem zabraliśmy się do przygotowań związanych z wycieczką do Manchesteru. Ważą się losy występu Martinsa. Na pewno nie zagra nadal kontuzjowany Maciek, ale nie robię tragedii. Na pewno na ławce tylko siądzie Miccoli. Kto zatem w ataku – to było główne pytanie i zmartwienie jednocześnie. Ostatecznie wyszliśmy składem:
NUFC: Costanzo – Halford, Taylor, Kah, Grek – Oskitz, Parker /k/, Cameron, Kapo – Oba-Gol, John. Zdecydowałem się także – po dłuższej przerwie – na atak skrzydłami i częste stosowanie presingu. Nie ukrywam, że postanowiłem zagrać na remis, choć pewnie nie ma się czym chwalić. Gospodarze od początku mieli zdecydowaną przewagę. W przerwie musiałem zdjąć Parkera, który po żółtej kartce omal nie zarobił czerwonej. W końcówce dokonałem jeszcze dwóch zmian, by zyskać na czasie (Milner za Oskitza, Miccoli za John’a). Udało się. 0-0, choć styl daleki od oczekiwań. Nie wychodziły nam kontry. Gospodarze zasługiwali na trzy punkty, więc nie mamy prawa narzekać.
Kolejny mecz ligowy z Portsmouth trzeba zagrać oszczędnie, bo wkrótce wybieramy się do Coruny na mecz z Deportivo. Oszczędnie gospodarząc siłami, mimo wszystko dość łatwo ograliśmy gości 2-0. Mogło być nawet więcej, gdyby nie bramkarz gości.
Zaskoczyła mnie słaba postawa Portsmouth, gdyż dotąd byli tuż przed nami w tabeli.
Zakończyło się okno transferowe. Za pięć dwunasta ściągnęliśmy do klubu jeszcze dwóch zawodników z mojej shortlisty. Szokująco mało wydaliśmy na Johna O’Shea (1 mln funtów), lecz za Blasiego trzeba już było sypnąć większą kasą (7 mln). Po pewnych wahaniach zdecydowałem się jednak dograć ten transfer, a w szczególności, gdy niepowodzeniem zakończyły się rozmowy z Coloccinim i van Persie. Holender chciał 75 tys. tygodniowo i chociaż zarząd pozwalał mi zagwarantować taką sumę, uznałem, że nie może być zawodnikiem najwięcej zarabiającym w klubie, proponując mu tym samym kwotę o 10 tys. funtów tygodniowo mniejszą. Nie zgodził się. Blasi zgodził się natomiast na śmieszne 25 tys. funtów tygodniowo, więc tu nie było problemu.
Steven Taylor załapał się także na podium w styczniowym plebiscycie.
Costanzo (kontuzjowany długo na początku sezonu), Oskitz i Collins John zostali oczywiście przeze mnie dokooptowani do kadry na Puchar UEFA, więc oczywiście znaleźli się w kadrze na mecz.
Co więcej – obaj wyszli w wyjściowej jedenastce. Komplikacje dotyczyły tym razem obsady środka obrony, gdzie wypadli mi Kah i Bramble. Partnerem Taylora został zatem Boskailo. Załamanie formy przytrafiło się także Grekowi, więc nastał czas Klinkersa na lewej obronie. Szkoda, że w takim momencie, ale cóż poradzę.
Na szczęście czas pokazał, ze byliśmy w dniu meczu z Depor znakomicie zorganizowani w defensywie i diabelnie skuteczni. No, może za wykątkiem Collinsa Johna, który jednak także raz trafił do siatki gospodarzy. Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu, gospodarze zagrali bardzo pasywnie i asekurancko. Bardzo, bardzo łatwo ograliśmy ich 3-0 !!!
W tych okolicznościach rewanż wydaje się formalnością. Do jego czasu zagramy V rundę Pucharu Anglii z Arsenalem w Londynie. Postawiłem na podobny skład do tego, który dotąd występował w tych rozgrywach. Dwukrotnie obejmowaliśmy prowadzenie (Radulj 22’, Matusiak 42’), ale ostatecznie przegraliśmy, gdy Arsenal wytoczył na nas w drugiej połowie najcięższe działa z Henrym na czele. Żegnamy się z Pucharem Anglii, ale tak się złożyło, że w tym sezonie bardziej emocjonuje nas Puchar Ligi, który jest na wyciągnięcie ręki.
W 30 minucie rewanżu z Deportivo pobladłem. Ok., spodziewałem się, że nie będzie tak pięknie jak w Corunie, skoro postawiłem na młodzież, ale nie sądziłem, że goście w tak krótkim czasie prawie odrobią straty. Jest 0-2 i wszystko wskazuje na to, że możemy nawet odpaść.
Na szczęście od tego momentu przyszło jednak pewne otrzeźwienie i młodzież zaczęła się starać. Pewny w bramce był nasz utalentowany młodzian – 16-letni Ben Morley. Odetchnąłem dopiero w 61’ gdy kontaktowego gola zdobył Miccoli. Goście wówczas jakoś przestali wierzyć w sukces. I dobrze, bo nie mieliśmy w tym meczu zbyt wielu atutów. Przegiąłem z tym składem – fakt, ale ciężko mi się powstrzymać po wygranej 3-0 przed eksperymentami i daniem szansy młodzieży. Tym bardziej, że za 4 dni gramy finał Pucharu Ligi!
Nie miałem złudzeń, że nie ma sensu murowanie bramy. Pójście na otwartą wymianę ciosów pewnie też się nie opłaci z takim klubem jak Man Utd. Zdecydowałem ostatecznie, że zagramy swoje, choć nieco agresywniej niż zwykle. No, ale w końcu to finał!
NUFC: Costanzo – Halford, Taylor, Kah, Klinkers – Oskitz, Parker, Emre, Kapo – Miccoli, Oba-Gol.
Man Utd: Kuszczak – Paulo Ferreira, Ferdinand, G.Neville, Evra – Cristiano Ronaldo, Malouda, Fletcher, Richardson – Klose, Rooney.
Postanowiłem, że zaatakujemy skrzydłami i okazało się to fatalnym rozwiązaniem. Przykładając większą uwagę do ataku skrzydłami, siłą rzeczy mniej broniliśmy na obu flankach. Wykorzystał to bezbłędnie nasz przeciwnik, a właściwie lewoskrzydłowy Man Utd Kieran Richardson, reprezentant Anglii. Po indywidualnej akcji w 17’ dał prowadzenie swojemu zespołowi i zanim zdążyłem cokolwiek zareagować, w 20’ było już po wszystkim, gdyż Richardson trafił po raz drugi! Nie ma się co oszukiwać – to nie był knock-down. To był KNOCK-OUT. W tym momencie uszło powietrze. Chyba najbardziej ze mnie. Próbowałem coś zmieniać w taktyce, weszli także Grek, Blasi i rekonwalescent Żurawski, ale mimo osiągnięcia przewagi, nie było z tego żadnego efektu bramowego. Przegraliśmy finał zatem w kilka minut :-(
Bałem się, że rozczarowanie finałową porażką może wpłynąć niekorzystnie na nasze morale i postawę w meczach z ligowymi średniakami. Na szczęście tak się jednak nie stało. Przyjechał Watford i dostał dwójkę od Martinsa...
... a Charlton był lepszy o jednego gola, gdyż tym razem Martins trafił tylko jeden raz. Oby trafił w kolejnym meczu – w Madrycie. Przypominam, że naszym przeciwnikiem w Pucharze UEFA jest teraz madrycki Real. Pomni miłych wspomnień z Coruny, liczyliśmy na dobry mecz w Madrycie. jedynak już od 7 minut musieliśmy odrabiać straty. Od 20’ Kapo jest niezdatny do gry (70% kondycji) po kilku starciach na lewej flance i wchodzi Grek, zmieniając Kapo, lecz zajmując miejsce na lewej obronie, a Klinkers przechodzi na miejsce Kapo. Mecz się wyrównuje, ale okazji bramkowych jest jak na lekarstwo. W drugiej połowie zaatakowaliśmy śmielej, wrzuciłem presing, ale skutkiem tego były dwie błyskawiczne kontry Realu, po których tylko Pan Bóg i Costanzo uratowali nas przed stratą drugiego gola. „Odwołałem” ofensywę i presing, skupiając się powoli na utrzymaniu status quo. Zaryzykowałem jeszcze w ostatnich minutach wprowadzając Miccolego, ale tego dnia nie byłem w stanie wykrzesać czegokolwiek z tej ekipy. Przegrywamy, ale nie jesteśmy bez szans.
Mój optymizm jednak znacznie zmalał po otrzymaniu poniższego newsa.
No i jak tu się nie wściec! K&^$^%#$ Dlaczego akurat teraz!!!
W rewanżu zagraliśmy atakiem Miccoli – John. Całe szczęście wylizał się Kapo. Jednak Miccoli to od prawego obrońcy Halforda otrzymał świetne krosowe podanie, które zamienił na gola w 35 minucie. Straty odrobione, Real zepchnięty do defensywy. Dobić! Dobić! Dobić! Ruszyliśmy i stało się – konterka, Robinho, 1-1, żegnaj pucharze. Mimo dużej przewagi (9-2) w strzałach, do przerwy tylko 1-1. Po przerwie przeciwnik zdołał się utrzymać na nogach, choć mieliśmy zdecydowaną przewagę. W końcówce zagotował się Emre, którego dobiła chyba bardziej nieskuteczność naszych napastników. Cóż, stało się. Mimo tego, że były realne szanse, że Real był do ogrania, odpadamy z pucharu UEFA.
Żal finału Pucharu Ligi, żal dwumeczu z Realem. Pozostaje powalczyć w lidze o pierwszą czwórkę.
Kalendarz mamy dość optymistyczny.
Szkoda tylko, że nie bardzo potrafimy dojść do siebie po rozczarowaniu spowodowanym odpadnięciem w Europie. w kiepskim stylu remisujemy 0-0 z Tottenhamem. WBA i Sudnerland powinniśmy jednak powieźć.
Wcześniej jednak musiałem przeżyć nie lada upokorzeni. Prowadzona przeze mnie reprezentacja Polski doznała klęski 0-3 z Holendrami. Pozbawieni żądeł (Matusiak, Żurawski) ulegliśmy przeraźliwie łatwo. Inna sprawa, że dwa gole zawalił Boruc przez co znalazłem się w sytuacji dość trudnej, gdyż o drugim bramkarzu kadry, Kuszczaku, nie mam najlepszego zdania, choć gra w bardzo dobrym klubie.
Po meczu z WBA wyszedłem z siebie. Fatalna skuteczność napastników-rekonwalescentów (Żurawski, Matusiak) plus niefrasobliwość defensorów i stało się. Ellington strzelił gola, który okazał się decydujący. Szykuje się mała rewolucja przed wyjazdem na derby do Sunderland.
Z czarnymi kotami zagraliśmy najmocniejszym z możliwych składem. Kapo, Miccoli i John dawali czadu od pierwszej minuty, lecz do przerwy bardzo nieskutecznie. Mamy zdecydowaną inicjatywę, której nie potrafimy jednak przełożyć na gole. Wreszcie, w pierwszym kwadransie drugiej połowy worek rozwiązał się i posypały się bramki. Świetny mecz całego zespołu zakończony został ostatecznie wynikiem 3-1, który pozwolił nam wrócić na 5 miejsce w tabeli na osiem meczów do końca.
Miccoli i Kapo trafili też do jedenastki tygodnia.
Wojaże europejskie sprawiły, że doo rozegrania mamy jeszcze... dwa mecze ligowe z Liverpoolem. Za wszelką cenę chcę byśmy podtrzymali dobrą passę, gdy czerwoni przyjadą do nas na St. James’ Park, bo dobra atmosfera z pewnością bardzo się nam przyda w końcówce sezonu. Wyszliśmy tym samym składem co na Sunderland. NUFC: Costanzo – Blasi, Taylor, O’Shea, Grek – Oskitz, Parker, Cameron, Kapo – John, Miccoli. Oczywiście szanse na to, że efekt będzie podobny były nikłe, ale po cichu liczyłem, że powieziemy faworyzowany Liverpool, który od trzech sezonów gra praktycznie tym samym składem.
Po 30 minutach wiedziałem już, że tego samego nie będzie, lecz będzie... lepiej!!!. LIVERPOOL NIE ISTNIEJE!!! Przynajmniej w tym meczu. Po półgodzinie gry prowadzimy bowiem 3-0 po golach Oskitza, Camerona i Miccoliego. W samej końcówce wynik ustalił wracający do formy po kontuzjach Maciek Żurawski. Bohaterem meczu był Olivier Kapo, który zanotował dwie asysty. Pozostałe były udziałem Blasiego i Parkera. Tego się chyba nikt nie spodziewał....
Chwila nieuwagi kosztowała nas utratę dwóch punktów na Reebok Stadium. Prowadziliśmy 1-0 z Bolton po golu Oba-Gola, ale w 90 minucie (a właściwie w 92) wyrównał El-Hadji Diouf i nie mogę tego przeboleć. Zawalił Boskailo i widać to od razu po jego morale. Nie planowałem utraty punktów w tym meczu, a to dlatego, że następny mecz gramy z liderem. Chelsea jest w tym sezonie – zresztą podobnie jak w poprzednim – bardzo mocna. Jestem gotów zaryzykować, że najmocniejsza w lidze. Zagramy jednak z liderem o trzy punkty, choć – mimo tego, że remis nas nie urządza – jednym punktem także nie wzgardzę. Nie mogę skorzystać z Emre i Oba-Gola. Małe problemy kondycyjne zauważyłem też u CJ’a (Collins John), więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że muszę postawić na duet Żurawski – Miccoli. Zagramy va banque, stąd w środku partnerem Parkera będzie Landon Donovan. Uniwersalny Blasi tym razem wystąpi na prawej obronie, gdyż extremalnie niskie morale Boskailo wyklucza go z tak ważnego meczu. Francuz Schneiderlin, który zadebiutował w wyjściowej jedenastce w Bolton i został wybrany zawodnikiem meczu (!) z Chelsea zasiądzie tylko na ławce rezerwowych. Partnerem Taylora na środku obrony będzie O’Shea.
Jest niezły dym. Sheva pyknął już w piątej minucie, ale po kolejnej „piątce” jest remis, gdyż z 30 metrów meteora puścił Parker. Chelsea zamierza jednak możliwie szybko zapewnić sobie tytuł mistrzowski, więc gra cały czas na 100%. Efektem kolejne prowadzenie gości po golu Bojinova w 24 minucie. Przegrywamy do przerwy, choć spotkanie jest wyrównane. Goście są na razie skuteczniejsi, lecz wciąż wierzę, że choćby remis jest w naszym zasięgu. Gramy bez zmian. W drugiej części dosłownie akcja za akcję. Lepiej nam idzie gra lewą flanką, gdzie operują Kapo i Grek, stąd od 60 minuty decyduję się przeprowadzać ataki głównie tą stroną boiska. Okazało się to znakomitym posunięciem bowiem od 78 minuty... prowadzimy 3-2 (!!!). Po akcjach Kapo gole zdobyli Donovan (76’) oraz Maciek Zurawski (78’). Chelsea na kolanach? Nie tym razem. W 83 minucie Sheva trafił drugi raz w tym meczu i w końcówce to goście piekielnie mocno przycisnęli. Na szczęcie nie popełniliśmy już więcej błędów. NUFC – Chelsea 3-3 !!!
Do końca sezonu gramy jeszcze z Blackburn (15 miejsce,W), Hull (20,D), Boro (11,W), Liverpoolem (9,W) i Reading (12,D). Taki rozkład sprawia, że wierzę, iż możemy zająć nawet 3 miejsce w tym sezonie. Musimy tylko być na każdy mecz w 100% skoncentrowani.
Blackburn, z którym zagramy w najbliższym meczu poległ gładko 0-3 na Emirates z Arsenalem. Liczę na podobny wynik w meczu z nami. Jeżeli chcemy załapać się do Ligi Mistrzów, to nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów w tym meczu. W związku z tym na prawą obronę wraca Halford, którego po rozegraniu 30 meczów zacząłem mniej eksploatować. Właśnie z myślą o końcówce sezonu. Podobnie do meczowego składu wrócił Kah, ale na razie tylko na ławkę, gdyż O’Shea jest w bardzo dobrej formie i to on będzie partnerował Taylorowi na środku. Flanki oczywiście Oskitz i Kapo, a środek pomocy Parker i Cameron, który w drugiej połowie sezonu wygryzł Emre. Przyczyniły się do tego wydatnie liczne urazy Turka. Wreszcie w pierwszej linii – po małym namyśle – duet Oba-Gol – CJ. Tutaj pozwoliłem sobie zostawić na ławce Miccoliego, który jest aktualnie w lepszej formie od Holendra, by mieć jeszcze jakieś atuty, gdyby zaczęło się dziać nieciekawie.
Tak też się stało, gdyż mimo prowadzenia po golu Martinsa (34’) straciliśmy gola do szatni po błędzie Dimitriadisa. Mamy zatem remis mimo tego, że liczba naszych okazji do przerwy wystarczyć powinna na prowadzenie co najmniej dwoma golami. Na drugie 45 minut nieskutecznego CJ’a zmienia Miccoli. To jednak gospodarze zdobywają gola z kontry w 47’ (!!!). Dramat. Znowu zaspał Grek. Miccoli rozkręcał się jednak z minuty na minutę i w końcu trafił na kwadrans przed końcem. W końcówce natarliśmy z furią, ale poza czerwoną kartką dla „zagotowanego” Parkera nic nie zyskaliśmy. Świetnie bronił golkiper gospodarzy Friedel. Podium się od nas oddaliło, gdyż konkurenci nie potracili punktów.
Nadzieja na top 4 pojawiła się po meczu z Hull.
Znowu w pełni zdrowy Maciek dał taki koncert jakiego kibicie na St. James’ Park nie widzieli od dawna. Był klasą dla samego siebie. Jedną asystę zaliczył Grek, chcący zrehabilitować się za wpadkę w Blackburn, dwie młody prawoskrzydłowy Chambers dobijający się powoli do wyjściowej jedenastki. Przy bramce Miccoliego asystował Maciek, który jednego gola zdobył także po indywidualnej akcji. Zatem to było prawdziwe show Magica.
Tabela.
Oczywiście w tych okolicznościach musiałem postawić na Maćka także w derbowym meczu z Boro. I całe szczęście. Po prawdziwej derbowej jatce wygraliśmy 1-0 po golu kapitana reprezentacji Polski !!!
By zakończyć sukcesem batalię o top 4 musimy pokonać Liverpool na wyjeździe. Liverpool, który w lidze jest tylko siódmy, ale ma już praktycznie finał Ligi Mistrzów, gdzie zagra z Arsenalem. Zdecydowałem, że zagramy podobnie jak w ostatnim meczu z Chelsea, czyli dość defensywnym 4-4-2 z ofensywnymi zawodnikami w drugiej linii (Donovan). Niestety, ale na prawej obronie nie może zagrać zawieszony Halford, którego zastąpi wszechstronny Blasi. W środku z Taylorem zagra ponownie Kah. W środku pomocy Parker z Donovanem, a w ataku Miccoli z Martinsem. Podmęczony ostatnimi występami Maciek zasiądzie na ławce.
W 6’ oszaleliśmy z radości, gdy Donovan znakomicie wykończył prostopadłe zagranie Miccoliego. Radość trwała jednak tylko 4 minuty, gdyż od 10 minuty znów jest remis po golu Xabiego Alonso. Potem nastąpiło 10 minut po których miałem ochotę udusić Martinsa. Oba-Gol miał CZTERY(!) okazje do zdobycia bramki i WSZYSTKIE ZMARNOWAŁ! Myślałem autentycznie, że wyjdę z siebie. Na dodatek kontra gospodarzy w 30 minucie i żegnaj pierwsza czwórko. W ostatnim kwadransie uzyskaliśmy jednak znaczną przewagę. Martins miał kolejne dwie okazje, lecz ponownie nie udało mu się pokonać bramkarza gospodarzy. W przerwie nie wytrzymałem – CJ za Martinsa. Tuż po wznowieniu jest znowu remis. Miccoli!!! Wygląda na to, że dziś jest dzień Włocha. Szkoda tylko, że Costanzo zaspał w 48’ i dał się pokonać Gerrardowi z dystansu. Niestety, nie możemy odzyskać inicjatywy. Dopiero od 75 minuty ponownie zaznacza się nasza przewaga. Wchodzi Maciek, który tym razem zastąpił Oskitza na prawej pomocy. Ciśniemy coraz mocniej, ale nie możemy się przebić. Ostatnie kilka minut okazały się niezwykle dramatyczne. Oto bowiem w 90 minucie wyrównuje Miccoli po znakomitym krosie Greka, a potem....
... a zatem gdyby gol CJ’a z 93 minuty został uznany, mogliśmy wygrać ten mecz, który jeszcze w 89 minucie był przegrany. Tym razem zadowolony jestem z gry (wyjątek: Martins), ale nie mogę być zadowolony z wyniku, gdyż przekreśla on nasze szanse na zajęcie miejsce w pierwszej czwórce.
Na ostatni mecz z Reading wystawiłem kilku dublerów. Znów popis dał Maciek, który w końcówce zdobył kolejne dwa gole w tym sezonie!
Jego bilans z ostatnich dwóch sezonów jest imponujący.
Końcowa tabela i garść statystyk.
Liczyłem, że znakomitym uwieńczeniem sezonu dla Maćka okażą się jego mecze reprezentacyjne. Ze Szwajcarią działy się jednak dantejskie sceny. Najpierw samobójczy gol „Brono” i komentarze w przerwie, iż Polska ma dziś dużego pecha. To Helweci mają po prostu nieprawdopodobne szczęście. Były słupki, poprzeczki, cudowne parady ich bramkarza. Gdy w końcu Maciek ich trafił, kilka minut oni trafili Maćka i to tak, że musiał opuścić murawę na noszach. W samej końcówce dobili nas po jedynym rzucie rożnym. Koszmar.
Całe szczęście, że w naszej grupie dziwnych wyników nie brakuje (Litwa – Holandia 2:1), więc cały czas zachowujemy szanse. Odbiliśmy sobie trochę frustracje związane z meczem ze Szwajcarią na biednych Wyspach Owczych, które wróciły do domu z bagażem pięciu goli. Dwa gole zdobył Rasiak zastępujący w ataku Maćka, dwa Artur Marciniak (ex-Newcastle), a piątego dołożył Radek Matusiak.
Tak więc sezon, w którym ciągnęliśmy trzy sroki za ogon (Puchar Ligi, Puchar UEFA, liga) nie przyniósł nam żadnego trofeum.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ