Sen miałem wczoraj. Nocny taki. Wczesnoporanny, późnonocny. Pomiędzy jakoś, w każdym razie. Macie takie czasem? Pewnie, że macie. Innych nie ma. Chociaż... Gdy oglądam mecze reprezentacji Polski to zmieniam zdanie - można śnić w trakcie meczu, biegnąc bez głowy od wywapnionych pól karnych, w tę i nazad. Ot, początek manifestu jak początek. Chaotyczny. Ktoś tutaj ostatnio na Rev wspomniał coś, co od razu kojarzy się z Podziemiami i Smokami. Więc i ja siebie określę w ten sposób - powiedzmy, że jestem CHAOTYCZNY ZŁY. Do celu jednak, czyli luźnego zlepku myśli swawolnych.
Na początek - wróćmy do snu. Śniło mi się bowiem, że dostałem SŁABE na FM Revolution. Wrzasnąłem więc i zerwałem się z łóżka. Starłem z siebie mokrość przestrachu i rzuciłem się do tableta. Oczywiście polucjoniści młodzieżowi napiszą od razu - ej, ja też tak mam, ale to się nie wiąże z Rev! Możliwe, dawno z tego wyrosłem, mam już osiemnaście lat, a to był jedynie pot przestrachu, emocji. Właściwie to mam lat więcej nawet niż osiemnaście, lecz lubię siebie okłamywać w tym temacie. Do celu jednak. Skoczyłem więc do tableta. Pięć KUREW i dwa bóle później (problem taki, miedzy koordynacją ruchową a stołem) udało mi się wpisać adres www.cmrev.com w Operze Mini. Sprawdziłem OTI. Jest. To prawda. Jest SŁABE. Zabolało mnie jak wtedy, gdy na boisku dekadę wcześniej wyłapałem poszarpaną łaciatą w klejnoty koronne. Znacie ten ból? To nawet nie jest ból - to jest coś takiego, jak felietony Ziemkiewicza. Ta, wiem, Ziemkiewicz ma przecież fanów. Nie jestem w tej grupie. Wróćmy do SŁABEGO. Wyrwany ze snu umysł pracuje dość specyficznie, przynajmniej ten mój. Pewne informacje ułożyły się w runy. Runy rzekły - nie halo coś jest. Ale co? Manifest OTIokazjonalny, od Was dla Was.
Lubić się to powinno, nie? Przecież były głosy, iż Revolucjonisty czytać chcą, a nie ma czego. Że nie ma ruchu. Że nic. Że kononowiczowość ogólna, to jest posucha. Senny umysł rzekł jednak - ej, w redakcji Rev jesteś, czy nie jesteś? No jestem, lecz nie jestem - jest to współpraca nieokreślona, zabawa i wsparcie. Może to było przyczyną? Tych ocen słabe (DRAMAT!)? A może zwykły troll? Może zwykły idiota? Tyle opcji. Tyle domysłów. Jasna cholera, bezsenność będzie. Maraton od ściany do ściany. Tyle wszystkiego. Co najciekawsze, nie tylko harrypotterność na Rev ostatnio pokazuje, że jakby tak - obozowo się zrobiło. Źli i ci fajni, ten fajny i ten zły, a jest także kilku grubych i jeden brzydki, widziałem. Bawi mnie to potężnie, brzuch aż boli od śmiechu - choć nierzadko jest to śmiech i łzy; te rozpaczy, akurat.
A gdzieś tak pomiędzy tym wszystkim - poszukiwanie talentów i taktyk, sedno Football Managera. Troszkę obok ryjpakność i kitzbiorowość - czyli jest graficznie. Zaraz za tym - odświeżenie skórki. Wróć, nie będzie tutaj nic z sucharów. A więc - odświeżenie składów, apdejt zespołowy. Oraz czytelnia.
Jakiś marazm zapanował w czytelni Revolucyjnej swego czasu - trwał przez jakiś czas, co jakiś czas także panuje, odchodzi i wraca. Coś nowego? A gdzie tam - to cykl. Wiecie czym się można wybić, gdy nic się nie dzieje? Ot, pierdnięciem choćby. Płaskie to salonowo i mało dostojne, lecz taka jest prawda. Gdy tak wyrzucisz z siebie lekką nadgazowość, to uwaga najbliższych skondensuje się od razu na twojej osobie. Czy to powód do dumy? Nie, to natura. Natura nie toleruje próżni, jeżeli coś odeszło, to pojawia się coś nowego. Zapytajcie Geralta z Rivii - coś się kończy, coś się zaczyna. Żadne to wielkie odkrycie, nie? Żadne. Lecz Sapkowski, wiedźmiński ojciec, wymodził to już dawno, a przed nim jeszcze inni, a najwcześniej sama natura właśnie. Powiedzta mi, Revolucjonisty - czujecie się czasem lepsi od innych Revolucjonistów? Dlatego, że macie więcej MOCNYCH niż SŁABYCH? Dlatego, że... ot, tak samo z siebie - bo tak? Jeżeli tak, to macie coś z dekielkiem. Wybaczcie. Troszkę coś się jorgło w bańce nie w tę mańkę co trzeba. Wiecie na przykład dlaczego ja piszę? Zdrowotnie. Gdy piszę, to się relaksuję. Gdy się relaksuję, to nie chce mi się palić. Gdy palę - to wiadomo. Jest zło. I inne takie badziewia okołopłucne. Dlaczego więc zerwałem się z łóżka, ponieważ śniło mi się, iż dostałem SŁABE? Nie zerwałem się. Ponieważ ten fragment to zwykła fikcja, lecz całkiem pasuje do wstępu. Myk taki, sztuczka, tere fere. Do czego więc zmierzam? Cały czas do końca tegoż wpisu, spokojnie, wiele tego nie będzie. Potraktujcie to jako zlepek myśli, lub coś w podobie - co jest jednak istotne to to, że na samym końcu i tak czyha Football Manager.
Aye, FM. EFeM, Football Manager, Futbol Meneżer - jak zwał tak zwał, jest to zależne od nastroju i stopnia używek w organiźmie, czy też braku takowych. A pykam sobie ponownie w Football Managera 2014, po wielu dniach bez tej gry, po manioleniu w coś innego i po odbiciu się od dema edycji najnowszej. Dlaczego nie podoba mi się FM15 nie będę pisał zbyt rozwlekle - dość rzec, że nie przepadam za odgrzewaniem kotletów oraz piciem zimnej kawy. Żołądek woli przyjąć specjala-koncerniaka, niż wspomniane wcześniej delicje. Tak zwyczajnie - coś jak spotkanie ze wstrętną babą. Wrodzona uprzejmość nie pozwala powiedzieć "spierdalaj", lecz swoje się odczuwa. Ok, powiecie, liczy się wnętrze, nie ocenia się książki po okładce. Powiedzmy więc, że mam setny zmysł i wyczuwam takie paskudztwo zanim z tym pójdę do wyra. Magia, nieprawdaż? Jedyny zaś wyjątek dotyczący FM15 zrobiłem dla dema (coś ponad czternaście godzin gry) oraz oglądania strima Kejwolowego, na którym FM15 i tak nie jest dla mnie głównym daniem. Co innego Communication Skills ze współplemieńcami, współmaniakami tejże serii. Nawet, jeżeli sporą częścią pobytu na tłiczu jest ból brzucha spowodowany śmiechem - przez to, przez tamto, przez tego czy tamtego. Jestem w stanie to przecierpieć i robię to z masochistyczną przyjemnością.
Football Manager. Championship Manager. Premier Manager. FIFA Manager. Manager Manager. Kuźwa - w ile człowiek tytułów tego typu natłukł. Ile czasu stracił. Zmarnował? Czy zmarnował i stracił siedzi w jednym rzędzie? Możliwe. Może Zmarnował i Stracił siedzą tak, wtuleni w siebie i smyrają się za uchem. Rzecz wybitnie indywidualna. Jeden lubi, drugi spierdala - natura i naturalnie. Nie uważam, by gra, jakakolwiek, pozbawiła mnie czegoś. Wprost przeciwnie - gry są dla mnie dodatkiem do życia, a nie życie dodatkiem do gry. Dzięki grom poznałem wspaniałe światy, wirtualne byty, lecz również masę ludzi, tych z krwi i kości - z niektórymi udało się wypić piwo, innym się piwo wylało na nogi (niechcący), jeszcze innych znam jedynie ze słyszenia czy ze spisania. Ciekawe doświadczenie, tak czy owak. Gry często zmieniam - wracam do jednych, chwytam nowe. Oprócz tego robię masę innych rzeczy, koniecznych, hobbystycznie, ciekawszych mniej lub bardziej. Czy jestem teraz lepszy, lepsiejszy, fajowszy niż dawniej? Raczej nie. Jestem za to zgredniejszy. Moja sprawa, a Wasz problem. Lub nie. Wasza sprawa, a problem mój. Tyle opcji.
CM Revolution, teraz FM Revolution. Kopalnia śmiechu i złotych myśli. Radości, smutków, dram, fochów. Momentami też coś jak Gra o Tron dla ubogich. Knucia, knowania, wbijanie pinezki w plecy, dziabanie wykałaczką. Harrypotterność. Fajne miejsce. Można tutaj użyć wielkich słów do małych spraw, małych słów do spraw wielkich, można milczeć i można się wyklepać ze stresu szkoły, czy pracy. Można wypisać wirtualne byty i ubrać je w życiowe fatałaszki. Można wiele. Bawić sie, trzepać po wirtualnym ryjcu literami. Tyle opcji. Można też przy tym zapomnieć, że za i przed ekranem monitora toczy się prawdziwe życie. Można pomylić prawdziwą zieleń murawy z jej odbiciem w ekranie dwudziestu i dwóch cali. Wiedźmińsko zaleciało? A jak, moda taka, hajp na Wieśka, dla co niektórych. Dla innych zaś powiew przeszłości, jak dla mnie, którego kiedyś i gdzieś tam, na jakimś fantasy konwencie sam ON, sam Andrzej klepnął w ramię, choć pewno już tego nie pamięta. Taka sprawa, bez globiny i homo, spięcie radości.
Wiecie co? Bawcie się. Klepcie w klawiry, personifikujcie bajty, skrinujcie sukcesy i porażki. Nie piszcie nigdy, że wasza gra jest jedynie słuszna, a inni oszukują przeznaczenie edytorami. Nie wyklepujcie, że tylko rozgrywka w Ósmej Lidze Mistrzów jest prawdziwym wyzwaniem. Po prawdzie jednak - trąbi mnie serdecznie jak gracie i co uważacie za jedynie słuszny, eFeMowy wyczyn. Gracie przecież głównie dla siebie. Chociaż z drugiej strony - dla kogoś również, w pewnym sensie, nie? Wychodzi z tego zlepek sprzeczności, lecz to przecież takie ludzkie. Puenty teraz jakiejś mądrej szukam i znaleźć nie mogę. Zróbmy jednak tak - dziś mam swoje małe święto, a mianowicie rocznicę narodzin mej skromnej osoby. Zakończę więc ten manifest słowami - MOJA WĄTROBA, WASZE ZDROWIE! A wy zróbcie z tym to, co uważacie za stosowne. Serwus.
Post Zgredum
Pozgredziłem trochę, tam wyżej - nie pierwszy i nie ostatni raz. Pozlepiałem to i owo w pieroga własnych myśli, zjadliwe to chyba było, nie? Z cebulką. Wiecie co? Cieszę się, że piszecie manifesty. Krótsze, dłuższe, oskrinowane lub nie, z ramkami jutuba - lub nie. Fajne to. Prawie jak wymiana zdań o naszej ulubionej grze, gdzieś tam we sprawdzonym gronie. Wiecie co? Wy, którzy dopiero siadacie do manifestowania - bawcie się przy tym, na zgredzenie przymknijcie oczy. Na utarczki słowne dookoła - wzruszcie ramionami. Jest Football Manager i Wy. A reszta? Niech sobie pośpiewa to, co poniżej wyjutubowałem. Albo nie. My wszyscy sobie podśpiewujmy. Always look at...
Dobrze jest nie pozostawiać treningu przedmeczowego na głowie asystenta w trakcie okresu przygotowawczego. Przed sezonem drużyna powinna intensywnie pracować nad zgraniem, podczas gdy asystent często od tego odchodzi.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ