W budynku tejże firmy (oddział Rijeka)....
-
Rafu! Czym ty się teraz do cholery zajmujesz?!
- Powtarzałem 100 razy, że nazywam się Rafał. - odpowiedziałem krzyczącemu szefowi z wyrzutem
- Nieważne, wrócimy do tej kwestii kiedy indziej.
Mój szef bez wątpienia był mistrzem strategicznych odwrotów.
- Znowu siedzisz na stronach sportowych zamiast zająć się pracą?!
- Wszędzie piszą o Dinamie i Hajduku! Czy nie ma innych klubów w tym kraju?
- Tu masz artykuł o Istrze 1964.. Ale tak się składa, że nie to miałeś teraz robić!
Ehh.. Szczerze mówiąc inaczej wyobrażałem sobie pracę w Chorwacji. Z początku chciałem zostać managerem piłkarskim, zdobyłem odpowiednie papiery, ale moimy usługami zainteresowane były jedynie IV-ligowe kluby z Polski, a za to wyżyć się nie da. Głupi byłem myśląc, że od razu coś dostanę poważnego, w końcu młody bez doświadczenia. Ostatecznie trafiłem do chorwackiego giganta ubezpieczeniowego, gdzie jakoś czas mi się strasznie dłuży a szef ciągle truje dupę. OK, może nie powinienem siedzieć ciągle na serwisach sportowych w pracy, ale to jest jedyna ciekawa rzecz. A miało być tak fajnie, gorące lato, plaże..
- No już, zamykaj te strony! Tę z Rijeką też!
- Ale szefie, sam szef mówił, że jakiś szefa kuzyn jest prezesem Rijeki
- Tak, i bardzo tego żałuję! Cały czas tylko gadasz o futbolu.
- Przedstawi mnie szef kuzynowi? - powiedziałem z nadzieją w głosie
- Co? Ty chcesz.. Nie! Nie ma szans! Wyczytałeś sobie, że zwolniono trenera i liczysz, że.. Nie! Nie ma mowy, wracaj do pracy w tej chwili!
- No szefie proszę.. I tak tu nie ma nic do roboty
- A niech Cię! W sumie.. zgoda. Znajdę kogoś lepszego. Ale jest jeden warunek: przez najbliższy tydzień zostajesz na nadgodziny. Akurat wyręczysz Josipa z jego papierkowej roboty
- Świetnie! Mogę zostać i dwa tygodnie!
Ten nagły zwrot w mojej "karierze" mógł mi dawać lepsze perspektywy i nadzieję, że jednak moje papiery na coś się przydadzą.
Jest początek lata w Chorwacji. Jednak nie wszyscy leżą plackiem na plaży. Ludzie w Croatia Osiguranje pracują od rana do wieczora. A przynajmniej ja. Ale warto przemęczyć się ten tydzień od 7:00 do 20:00 żeby w końcu nabrać rozpędu w tym miejscu.
Dni mijały i mijały, a nasz bohater zbliżał się do upragnionego końca tygodnia. W końcu nastał ten magiczny dzień...
- Szefie, szefie to dziś! - wparowałem do jego gabinetu po ostatnim dniu nadgodzin
- A tak. Zbieraj manatki, idziemy. Ale niczego nie obiecuję.
W końcu dotarliśmy do gabinetu prezesa Rijeki. Byłem podekscytowany i na obu dłoniach miałem jezioro Aralskie. Gdy przekroczyliśmy próg w środku był jakiś facet grubo po 60 ubrany w garniak. Na nasz widok prezes rzekł:
- Wybacz tato, mam spotkanie - i stary facet pożegnawszy się wyszedł
Nie ma to jak wysoko postawiona rodzina - pomyślałem
- Cześć Goran! Co Cię do mnie sprowadza? - spytał z uśmiechem prezes
- Cześć. To jest Rafu. Mówiłem Ci o nim
Jak dobrze, że w końcu skończy się mówienie do mnie w ten idiotyczny sposób. Pierwsza rzecz o jaką zadbam jeśli mnie przyjmie, będzie poprawna wymowa mojego imienia. Szału można było dostać.
- A tak. Witaj chłopcze, jestem Robert Komen. Powiedz mi no, czemu miałbym Cię wziąć na managera mojego klubu, hm?
- Witam, jestem
Rafał. Myślę, że moimi zaletami są fakty iż jestem młody, głodny sukcesu, mam pomysł na zespół i spore rozeznanie, potrafię utrzymać dyscyplinę i bronić własnego zdania
- Pomysł na zespół i spore rozeznanie? Jesteś pewien?
- Tak, całe dnie przesiaduje na serwisach sportowych i stronie klubowej - odpowiedział za mnie (jeszcze) mój szef.
- No a co zamierzasz osiągnąć w lidze?
- Przerwać dominację Hajduka i Dinamo. Mówię to całkowicie serio.
- Hmm.. A w pucharze?
- Zajść najdalej jak się da.
- A finanse? Znasz się na rozsądnym gospodarowaniu?
- Jak dostanę odpowiednie informacje, wszystkie wydatki zostaną rozplanowane
- Hmm.. dobra! Dobra. Wezmę Cię na okres próbny. Jeśli będziesz osiągał słabe wyniki to zwijasz żagle, jeśli będzie Ci dobrze iść to pomyślimy nad dalszą współpracą. Może być?
- Może być! - prawie krzyknąłem
Kątem oka zauważyłem jak mój dotychczasowy szef odetchnął, a prezes Komen poszedł spisać kontrakt. Od teraz będę zarabiał 3900€ miesięcznie wykonując swój wymarzony zawód! Czy życie może być piękniejsze?
Kilka nieokreślonych chwil potem...
- Powiedz mi chłopie, czemu nie próbowałeś zdobyć posady managera w Polsce?
- Jasne, że próbowałem. Ale za 100 kun miesięcznie (1 kuna~0,5 zł) ciężko jest wyżyć.
- No tu z pensją będziesz miał świetnie, ale generalnie klub jest trochę hmm.. biedny. Mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza?
- Oczywiście, że nie.
Bieda jest prawdziwa, hajs prawdę ukrywa.
Popatrzył się na mnie dziwnie, ale chyba uznał moją odpowiedź za wystarczającą.
Teraz przyszła pora na ustalanie budżetów. Generalnie słabo. 0 kasy na tranfery, na płace 12,5 tysiąca, podczas gdy suma wszystkich sięga 14. Musiałem wzmocnić Rijekę kadrowo i finansowo. Oczywiście łatwiejsze do zrealizowania było to pierwsze. Stąd też przystąpiłem do pierwszych transakcji:
Oczywiście wszyscy ci zawodnicy nie mieli klubów, nie było pieniędzy na takie "szaleństwa" a z wielkim trudem wykombinowałem na pensję dla Bosnjaka. Po pierwszych treningach zauważyłem, że nie będę miał problemów z komunikacją, chorwacki jest bardzo podobny do polskiego. Zapoznałem się ze swoim sztabem szkoleniowym - wszyscy Chorwaci.
Następnie została mi dostarczona lista sparingów. Zaprezentowaliśmy się w nich bardzo dobrze, mamy w klubie zdolną młodzież, która w połączeniu z doświadczonymi zawodnikami (np. jak 35-letni
Sá, którego ściągnąłem) powinna dać mi sukces. Może nie w pierwszym sezonie, ale nie od razu Rzym zbudowano.
Najbardziej jestem zadowolony z pokonania naszego klubu partnerskiego - meksykańskiego Atlas. Jednak naszą prawdziwą wartość udowodni dopiero pierwsze spotkanie ligowe, a naszym rywalem będzie Inter Zapreszić.