Wpis pochodzi z mojego bloga, na którego zajrzeć możecie klikając
TUTAJ. No i nie obrażę się jakby ktoś chciał mnie followować na
Twitterze
KONIEC SPAMU
Wczoraj oglądając mecz Arsenal : Reading naszła mnie pewna myśl: mianowicie, czy ci Kanonierzy serio są tak słabi jak się ostatnio mówi? Prawda, mają wpadki, całkiem częste, od dłuższego czasu nie potrafią też pokonać w dobrym stylu drużyny z absolutnego topu ligi (czytaj: City, United, Chelsea), nie mówiąc już o abstrakcyjnym w tym momencie dla The Gunners pojęciu jakim jest walka o mistrzostwo Anglii.
Jakby nie patrzeć do czołowej czwórki podopieczni Wengera niemal na pewno się złapią, prędzej, czy później, ale wskoczą do niej i miejsca już nie oddadzą. Bo potencjał ku temu jest, bez wątpienia. No właśnie, mam teraz zamiar przeanalizować po kolei wszystkie formacje. Ta wiem, oklepane. Dobra to inaczej.
Po pierwsze w obronie Arsenal jest naprawdę mocny. Sagna (o ile ktoś znowu nie złamie mu nogi) jest doświadczonym i po prostu solidnym prawym obrońcą, miewającym przebłyski, a zatem powiedzmy, że nadaje się do walki o mistrza. Podobnie Gibbs, chociaż czasem zdarzają mu się debilne pomyłki, ale Andre Santos do jego poziomu nie dobije nawet popylając milion na godzinę w tym swoim szybciuteńkim samochodzie.
Bramka - wiadomo, Mannone jest ogólnie rzecz biorąc chujowy, ale to nie jego wina, nikt nie planował, że będzie musiał grać w pierwszym składzie. Cytując Borka, Szczęsny to "zupełnie inny poziom". Para stoperów też nie jest zła (kiedy gra Mertesacker), ponieważ Vermaelen to klasa sama w sobie, kapitan, te sprawy, a Niemiec, o ile z początku był trochę niepewny, o tyle w tym sezonie gra naprawdę wyśmienicie, no i ta brameczka ze Spursami - miód, malina, majonez, ketchup.
Pomoc to w ogóle jest coś niesamowitego. Naprawdę według mnie Arsenal ma najsilniejszy środek pola w całej Premier League. Możecie mówić, że United, że City, ale ja dalej pozostanę przy swoim. Jak dla mnie jeżeli Wilshere wróci do pełnej dyspozycji, a Cazorla będzie grał na "swoim" levelu to ci goście mogą prowadzić grę z każdym. No i oczywiście jest Mikel. Arteta - rzecz jasna - no właśnie, facet troszkę niedoceniany, a przecież fantastyczny piłkarz. To jak on rozprowadza akcje, dyktuje tempo gry, fantastyczna sprawa! W grudniowym magazynie Arsenalu - notabene fajny, tylko strasznie drogi jak się go kupuje w Empiku - znalazłem bardzo fajny tekst "Spanish playmakers", w którym opisywana jest właśnie współpraca pomiędzy Cazorlą i Artetą na przykładzie meczu z QPR.
No i teraz (o ile ktoś wytrwał, jeśli tak otrzymuje czekoladę, musi pójść do najbliższego sklepu i ukraść) przechodzimy do pięty achillesowej Arsenalu. Atak po prostu trzeba wzmocnić. Już nawet nie chodzi tu o pozycję samej 9, bo tam jest Giroud. Chociaż nie przeczę, cieszyłbym się jeśli na London Colney za jakiś czas zacząłby trenować Klaas Jan Huntelaar. A właśnie, Theo jako klasyczna dziewiątka, to według mnie strzał w... dziesiątkę! Z Reading się to sprawdziło, dlaczego miałoby się nie sprawdzić kiedy indziej? Zresztą sam Ian Wright powiedział po wczorajszym meczu, że według niego Wenger powinien postawić na Theo właśnie na szpicy.
Zostali jeszcze skrzydłowi. Masakra. No dobra jest Poldi, ale to nie jest taki do końca skrzydłowy, chociaż miewa przebłyski, to prawda, ale jednak będę skakał z radości, jeśli Nani zawita na The Emirates. Ox to jeszcze nie to, Gervinho jest strasznie zmiennoformny(?), jego forma jest zwyczajnie niestabilna. No a Ramsey to - do cholery jasnej - nie jest w ogóle skrzydłowy.
To sum up, według mnie zdecydowanie Kanonierom potrzeba skrzydłowych z prawdziwego zdarzenia, napastnika, aby wzmocnić rywalizację, no i jeśli Wenger serio ma tyle kasy, można by jeszcze sprowadzić silnego, pewnego siebie stopera. To tyle. Amen.