Zima przyniosła transfery
Kyle Naughton nie chciał podpisać nowego kontraktu. Ciężko mu się dziwić, nie miał argumentów do tego, by rywalizować z Kyle Walkerem. Był rok starszy i gorszy w każdym aspekcie gry. Oddałem go do Blackburn za dwa miliony funtów, wiedząc że gdybym tego nie zrobił, odszedłby pół roku później za darmo. Od dłuższego czasu planowałem zakupić wysokiej klasy defensywnego pomocnika. Sandro był takim graczem, ale chciałem kogoś, kto zdominuje środek pola pod względem gry w powietrzu, kto wywalczy naszym zawodnikom większość takich piłek. Wybór padł na Marouane Fellainiego. By jednak zdobyć fundusze na tego zawodnika, musiałem zdecydować się sprzedać pozostałych zawodników. Everton najwyraźniej zrozumiał, że jestem zdeterminowany by kupić ich gracza i przysłał ofertę za Toma Huddlestone. Dodatkowo postanowiłem sprzedać Scotta Parkera. W perspektywie czekało nas także zwolnienie z klubu Williama Gallasa, co miało pozwolić na odciążenie budżetu płac. Wszystkie te ruchy zagwarantowały mi na zdobycie odpowiednich funduszy - zarobione 19 milionów funtów wydałem na Belga. Rywalizacja pomiędzy nim a Sandro zapowiada się bardzo ciekawie.
Angielskie Puchary
Zarówno FA Cup, jak i Carling Cup nie były moimi priorytetami. Nie przykładam większej wagi do tego typu rozgrywek. A jednak układ terminarza, losowań pomógł mi w odniesieniu sukcesu. Najtrudniejsze mecze mieliśmy na samym początku - podczas gry z Chelsea i Arsenalem. Musieliśmy je wygrać, bo to mecze derbowe - niezależnie więc od tego, w jakich rozgrywkach się odbywają - nie mogliśmy pozwolić sobie na porażkę. A potem było już tylko łatwiej, zwłaszcza jeśli chodzi Carling Cup. Portsmouth, Southampton, a potem, w finale, West Bromwich Albion. Turniej bez historii. W finale WBA zdobyło bramki dopiero po wpuszczeniu na boisku kilku zmienników.
Podobnie było w przypadku FA Cup. Martwi mnie tylko jedna rzecz. Zmienncy nie potrafili wykrzesać z siebie dość dużo ognia. Poza Defoe zawodził niemal każdy. W rozgrywkach pucharowych dawałem szanse graczom z drużyn juniorskich, ale ci wyglądali w nich bardzo blado. Zwycięskie bramki zdobywali najczęściej zmiennicy z pierwszego zespołu. Ostatecznie nie udało nam się zwyciężyć w finale z Chelsea, ku wielkiemu rozczarowaniu kibiców.
Juniorzy ruszają po puchary
Juniorski puchar kraju U-18 miał dla mnie zupełnie inny wymiar, niż pucharowe rozgrywki seniorskie. Z racji na to, że rozgrywki juniorskie są podzielone na grupy, ciężko jest jednoznacznie ocenić, który z klubów dysponuje najlepszą drużyną młodzieżową. Puchar jest taką możliwością. To założenie potwierdziło się w praktyce. Po zwycięstwie z nisko notowanymi Brighton, Chalrton i Norwich, przyszły mecze z drużynami z Manchesteru. W nich szczególnie groźni byli gracze United, którzy potrafili zdobyć aż dwie bramki, co nie jest wcale kiepskim wyczynem. Ostatecznie jednak zdominowaliśmy te rozgrywki, wygrywając pewnie każde ze spotkań.
O wiele bardziej prestiżowe były dla nas rozgrywki europejskie juniorów. Dotarliśmy do półfinału, gdzie czekał nas elektryzujący pojedynek z drużyną Ajaxu. Mimo tego, że w meczu mieliśmy znaczącą przewagę, nie udało nam się rozstrzygnąć meczu na swoją korzyść. Coulibaly zaczął dobrze, strzelając w piątej minucie, ale potem nie potrafił znaleźć drogi do bramki. W barwach Ajaxu wyrównał Yunus Kuipers i przyszło nam rozegrać dogrywkę. Tam ponownie odpalił Coulibaly. Zmieniliśmy taktykę na ultradefensywną i dociągnęliśmy prowadzenie do końca spotkania.
Prawdziwe widowisko dane nam jednak było zobaczyć dopiero w finale tych rozgrywek. W nich zmierzyć się mieliśmy z Liverpoolem. Liverpool dobrze wykorzystał przepisy tych rozgrywek. Do gry w zespole desygnował aż trzech zawodników w wieku dwudziestu lat. Przez cały mecz to my byliśmy stroną prowadzącą grę, ale nie udało nam się trafić do siatki. Po raz kolejny przyszło nam zagrać dogrywkę. Gdy wydawało się, że jej pierwsza część spokojnie się zakończy, do siatki trafił Steven Caulker. Postanowiliśmy walczyć o obronę wyniku, podobnie jak w meczu z Ajaxem i prawie się udało. Prawie, bo w 119 minucie do siatki trafił Fabio Borini. Potrzebne były rzuty karne. Gdy, po serii wykorzystanych jedenastek, w czwartej turze do bramki nie trafił Luongo, wydawało nam się, że nie nic nas już nie uratuje. Ale wtedy presji nie udźwignął gracz Liverpoolu, Brad Smith. Potrzebne były dodatkowe trzy rundy, by rozstrzygnąć mecz. W nich lepsi okazali się nasi zawodnicy, którzy w swoje CV mogą wpisać zwycięstwo w juniorskiej Lidze Mistrzów.
Liga Juniorska
W lidze juniorskiej nie mieliśmy sobie równych. Poza remisem z Arsenalem ze stycznia i porażką z West Hamem, zwyciężyliśmy wszystkie inne mecze. Tabela pokazywała, jak silnym składem dysponowaliśmy tego sezonu. Wygraliśmy siedemnastoma bramkami. Zajęliśmy wszystkie miejsca wśród zawodników z najlepszą średnią ocen za występy, dwa pierwsze miejsca w klasyfikacji strzelców i pierwsze miejsce w klasyfikacji asystentów.
Projekt, w który weszliśmy, a który zakłada stawianie na juniorów, zapowiada się więc bardzo obiecująco. Jeśli wyniki juniorskie w przyszłości przełożą się na wyniki dorosłej drużyny... aż strach pomyśleć, jak pięknie to będzie wyglądało.
Największym odkryciem marcowego naboru okazał się Neil Platt. Ofensywny pomocnik, o fenomenalnych predyspozycjach do gry. Jest szybki, inteligentny i świetnie wyszkolony technicznie. Czy można chcieć czegoś więcej? Wygląda mi on na młodego Mario Goetze z Dortmundu. Chciałbym, by rozwinął się w równie piękny sposób. Asystent zapowiada, że stanie się on absolutną gwiazdą ligii, a dodatkowo opisują go jako piekielnie ambitnego zawodnika. Liczę na to, że jeszcze przed dwudziestką będzie się dobijał się nawet nie do pierwszego zespołu, a do pierwszego składu. Zapowiada się fantastycznie.
Liga Europejska
Seniorzy muszą zadowolić się mniej prestiżowymi rozgrywkami. Po wyjściu z grupy trafiliśmy na Anderlecht. Mecz rozstrzygnęliśmy już w pierwszym, wyjazdowym spotkaniu. Wysokie zwycięstwo pozwoliło nam na wystawienie rezerwowego zepsołu na wyjeździe, co w zupełności wystarczyło na awans do kolejnej rundy. Dalej było jednak już tylko bardziej emocjonująco. Pojedynek z Napoli zapowiadał się bardzo ciężko. W wyjazdowym meczu zremisowaliśmy 2:2, co napawało nas optymizmem. Jednak wiedząc, że Włosi dysponują Cavanim w ataku, mogliśmy spodziewać się tego, że jedna genialna akcja, jeden strzał, przekreśli nasze szanse na końcowy sukces. Priorytetem było więc zneutralizowanie Urusa, co ostatecznie nam się udało. Decydującą bramkę zdobył Sandro.
Później czekał nas pojedynek z Dortmundem. To właśnie tu, oglądając grę Goetzego, pojawiły się porównania w sposobie gry do juniora, Neila Platta. Miałem nadzieję, że będzie on grał równie efektownie, jak "Mario". Wyjazdowy mecz zakończył się jednak fantastycznym zwycięstwem naszego zespołu. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, grając superofensywnie i odnieśliśmy sukces, który pozwolił nam w rewanżu na zamurowani bramki. Przed finałem czekał nas już tylko mecz z Interem Mediolan. Ku naszemu zdziwieniu, Włosi zdali się nas lekceważyć. Przyjechali na White Hart Lane z przeświadczeniem, że to tylko formalność przed finałem. Ponownie, grając ultraofensywnie, wybiliśmy im to z głowy. Zwycięstwo 7:1 było kubłem wody wylanym na ich głowę. I mimo, że nie mieliśmy zamiaru odpuszczać rewanżu, był on dla nas bardzo trudny. Włochom wychodziło bardzo wiele. Ostatecznie wygrali oni trzy do zera, ale to było za mało do tego, by awansować.
Finał był chyba najsłabszym meczem w naszym wykonaniu. Zaczęliśmy od straty bramki, nie mogliśmy sklecić dobrej akcji. Nerwy puściły naszemu najlepszemu defensorowi, Vertonghenowi, który przed końcem pierwszej połowy wyleciał z boiska za brutalny faul na zdobywcy pierwszej bramki, Michelu Bastosie. Gdy rozpoczęła się druga połowa, przy nieudanej próbie dośrodkowania piłka spadła prosto pod nogi Aly Cissokho, który niefortunnie wbił ją do własnej bramki. Mieliśmy remis. Adebayor grał w tym meczu bardzo słabo, dlatego zdecydowałem się na wpuszczenie Defoe. Kondycyjnie nie wyrabialiśmy, chcieliśmy tylko dotrwać do karnych. Tylko Defoe znajdował się na połowie rywala. I ten filigranowy napastnik, z motorkiem w tyłku, rozstrzygnął losy meczu. Lyon rozluźnił się w końcówce meczu, czekając spokojnie na dogrywkę, a Anglik po fenomenalnym dograniu Garetha Bale włożył piłkę do siatki w 91 minucie.
Walka o Ligę Mistrzów
Podstawowym założeniem w rozgrywkach ligowych było to, by uniknąć wpadek. Chcieliśmy przede wszystkim wygrać wszystkie mecze, w których byliśmy faworytami. Arsenal był w tym sezonie nieosiągalny. Zaliczył fenomenalną passę i żaden klub nie mógł się z nim równać. Ciekawiej było dopiero na miejscach 2-4. Do samego końca mogliśmy zająć każde z tych miejsc. Nie uniknęliśmy głupich strat punktów. Szczególnie bolał remis z Sunderlandem na włąsnym boisku, porażka z Newcastle i Reading. Na finiszu zremisowaliśmy jeszcze ze Swansea i ostatecznie zakończyliśmy rozgrywki na trzecim miejscu. Cel na sezon został osiągnięty. Królem strzelców został fenomenalny Adebayor z dwudziestoma ośmioma trafieniami.